"Caught Up"
3 tom serii Windy City
Liz Tomforde
🔟 /🔟
[to nie współpraca]
Był hokeista 🏒 był koszykarz 🏀 a teraz czas na baseballiste ⚾
Od czego by tu zacząć 🤔
No może od tego, że jestem zachwycona tą historią. To zdecydowanie była miłość od pierwszego rozdziału ❤️🔥
Wiedziałam, że przepadnę dla tej książki już w momencie gdy w poprzednim tomie w tle pojawił się Kai z synkiem Maxem. Po prostu czułam, że to będzie hit, no i tak był. Ale to chyba nie trudno zgadnąć, chociażby patrząc na samą moją ocenę 🤭
Nie wiem jak autorka to robi, ale każdy kolejny tom jest lepszy od poprzedniego. Totalnie rozpływam się podczas czytania, a bohaterowie kradną moje serce.
Nie inaczej było w przypadku Kaia i małego Maxa 🥰
"Kiedy zostajesz rodzicem, w twoim życiu pojawia się inny rodzaj miłości."
Kai był nie tylko świetny jako mężczyzna, ale też był doskonały w roli ojca, chociaż sam tak o sobie nie myślał.
Miller, córka jego trenera wpadła w życie tej uroczej dwójki jak huragan, nie sądząc jak bardzo wpłynie ona na nich wszystkich, sprawiając przy okazji, że i ja bardzo ją polubiłam od pierwszego momentu.
"Czuję jego obecność we wszystkim, co robię.
Chcę być tam, gdzie on. Ale mam wrażenie, jakby z każdą mijającą chwilą pojawiał się przy mnie wielki zegar nieubłaganie odliczający nasz czas, który niedługo minie."
"Caught Up" jest niesamowita, piękna, słodka, urocza, zabawna, gorąca a do tego szalenie komfortowa. Myślałam, że po "Mile High" i "The Right Move" nie może być lepiej, a jednak się myliłam. To jest właśnie tego typu historia, która wywołała u mnie motyle, a w moim wnętrzu wybuchły fajerwerki.
Te niespełna 550, których tak na marginesie, w ogóle nie odczułam, dostarczyły mi tyle wrażeń, że nie mogę wyjść z podziwu. To bez wątpienia jedna z najlepszych książek z motywem samotnego ojca z jakimi miałam styczność.
Nie było momentu, który by sprawił, że coś mi nie pasowało, a nawet jeśli były tu jakieś mankamenty, to ja zwyczajnie ich nie zauważyłam, bo czytanie tak mnie pochłonęło, że nic tylko się zachwycałam.
Romans między Kaiem i Mills był idealny, relacja między Kaiem a jego synem była jedną z najpiękniejszych, no a więź jaką Miller rozwija z Maxem, cudo. Dosłownie uśmiech nie schodził mi z twarzy i to nie tylko z powodu Kaia, Maxa i Miller, ale też z powodu postaci drugoplanowych, dzięki którym ta historia była dopełniona.
"Najbardziej w tym mężczyźnie lubię to, jaki jest spokojny, niezmienny. Przejmuje odpowiedzialności od innych, słabszych. W tej chwili również ode mnie. Muszę wymyślić, jak skraść odrobinę jego wytrwałości, żeby móc zabrać ją ze sobą."
Nawet się nie zastanawiajcie, ta książka to #mustread każdej #romansiary. Dajcie się ponieść na fali zachwytów tak jak ja, bo ta książka jest warta poświęcenia jej każdej sekundy. Gwarantuje, że odnajdziecie w niej wszystko to czego szukacie w romansach.
Polecam 🧡
*Książka jest moim prywatnym zakupem