Twórczość Anny Langner już trochę znam, lekki styl pisania uwielbiam, powinnam zatem spodziewać się, przynajmniej z grubsza, co otrzymam w powieści. A ona mnie totalnie zaskoczyła. Bo to genialnie skrojony, bardzo ciekawy miks gatunkowy, w który mieszają się odrobina fantasy i horroru z delikatnym romansem okraszonym erotyką. A na dokładkę dostajemy wątek kryminalny, niesamowicie trzymający w napięciu.
Nie spodziewałam się, że otrzymam z „Pięknym i martwym” aż tyle wrażeń. Pochłonęłam tę książkę właściwie na raz i wciąż mi mało. Odczuwam niedosyt umarłych w wydaniu Martina Krevky’iego i Ducha. To chyba najlepszy wątek zombie (jak sami na siebie mówią bohaterowie), jaki do tej pory w książce spotkałam. A, że spotkałam go w książce polskiej autorki, to już w ogóle zaskoczenie. I za to ode mnie ogromne brawa.
Nie jest to tajemnicą, stoi to zresztą w opisie z tyłu okładki, że nowy współlokator Jagody, która wynajmuje dom na ulicy Wietrznej nie żyje. I to już od jakiegoś czasu. Ona o tym oczywiście nie wie, ale czytelnik tak, bo raz, to jest w opisie, dwa, w powieści jest perspektywa zarówno Jagody, jak i Martina, a on kawałek po kawałku odsłania swoje tajemnice. Bo nie od razu dowiadujemy się, jak to się stało, że nie żyje i jak to się stało, że nadal chodzi po tym świecie. Bohater opisuje też dokładnie, znów nie zdradzając wszystkiego od razu, jak to wszystko działa. Już z tytułu wiemy, że ten Amerykanin polskiego pochodzenia jest przystojny i piękny. Ale nie zawsze tak jest. Odkrywanie tajemnic Martina i jego kolegi sprawiało mi największą przyjemność, chociaż i inne wątki w powieści były interesujące. Szczególnie wątek kryminalny, związany z postacią starego rzeźnika, który podobno nie żyje, a pojawia się na Wietrznej. Wątek romantyczny z kolei rozwija się bardzo naturalnie. Fakt, że Martin nie działa bezinteresownie, przynajmniej na początku, w ogóle nie ujmuje tej relacji. Nie ma w tej książce nadmiaru wzdychania (jeśli nie liczyć wygadanej przyjaciółki Jagody), jest działanie, ale działanie z dużą dawką nieufności i ostrożności. Jagoda widzi, że z Martinem coś jest nie do końca tak jak być powinno. Im bardziej się do niego zbliża, tym jej obawy są coraz większe. Jej koleżanka z powodu pewnych charakterystycznych oznak, o których nie będę tu pisać, aby nie psuć zabawy, podejrzewa nawet, że mężczyzna jest wampirem. To, co ta kobieta wyprawia z czosnkiem przy Martinie, to jest czyste szaleństwo. Chcielibyście świecę o zapachu czosnku? Widzieliście kiedyś taką? Ja nie, ale przyjaciółka Jagody owszem. Co się uśmiałam podczas tego, co ona wyczynia, to moje.
Moim zdaniem opis, który znajduje się z tyłu okładki, jest dla tej powieści trochę krzywdzący. Bo zapowiada gorący romans, no choćby w takim zdaniu: „(…) jest też nieziemsko przystojny, ma seksowny amerykański akcent i sprawia, że kobiecie niekontrolowanie w jego obecności robi się gorąco”. No i fajnie, ale Jagoda w obecności Amerykanina przynajmniej na początku odczuwa raczej niekontrolowany strach czy niepokój. Później zresztą też zachowuje się całkiem normalnie, nie jest jakąś napaloną trzpiotką, która nie może się opanować w obecności przystojnego faceta. Owszem, spicy sceny w powieści są, ale nie ma ich tak dużo, jak można sądzić po opisie i są napisane ze smakiem. I mówię to ja, która za erotyką w książkach nie przepadam. Właściwie nie mam się do czego w tej książce przyczepić. Mogę tylko do tego, że się skończyła, bo, jak wspomniałam na początku, odczuwam niedosyt, jakiś brak i chętnie pobyłabym z bohaterami trochę dłużej.
„Piękny i martwy” to bardzo sympatyczna opowieść, w której można zatonąć podczas długich jesiennych wieczorów. To idealna historia na Halloween, która dostarczy odpowiedniej dawki strachu, równoważonej świetnym humorem, pozwoli pokochać bohaterów i zżyć się z nimi tak bardzo, że nie będziemy mieli ochoty się z nimi rozstać. Świetna książka! Bardzo polecam!
We współpracy z imprintem Wydawnictwa Kobiecego - Niegrzeczne Książki