Uwielbiam fantastykę od Wydawnictwa Novaeres Do tej pory każda z przeczytanych książek, zaskakiwała mnie bardzo pozytywnie. Chociażby ostatnio przeczytana "Droga dusz" czy fenomenalne "Wesele serc". Z ostatnią bitwą" Olgierda Adamczaka jest jednak inaczej. Opis książki zapowiadał plejadę fantastycznych ras, takich jak elfy, krasnoludy, trolle czy gobliny, a finalnie dostajemy opowieść o krasnoludach i księciu. Fakt ten nie jest jednak niczym złym, przecież ci bohaterowie mogą być w zupełności wystarczający, aby książka zainteresowała czytelnika. Niestety, w moim przypadku tak jednak nie było.
Jak dla mnie to historia po prostu jest za bardzo rozciągnięta. Fabuła kręci się wokół wojny, która rozpętali ludzie, którzy bali się tego, co nieznane, ale przede wszystkim pragnęli posiąść bogactwa Puszczy. Mamy tu bardzo, bardzo dużo opisów, które zwalniają akcję, odciągają od głównego wątku i zniechęcają do czytania. Czynności, które mogłyby się zamknąć w dwóch, trzech zdaniach, często opisane są na stronę albo i więcej. Mam takie skojarzenie z "Modą na sukces", tam zejście ze schodów potrafiło zająć pół odcinka. Przykładowo podejście pod bramę, wejście do karczmy czy jazda na koniu przez pustą ścieżkę trwają zdecydowanie za długo. Gdyby to zmienić książka nie potrzebowałaby niecałych 500 stron, spokojnie zmieściłaby się na 300.
Mimo że treści jest bardzo dużo, to nie znajdziemy tu dokładnych opisów głównych bohaterów, przez to ciężko się do nich przekonać. Postać Perena, zagubiła mi się w gąszczu wszystkich postaci oraz przez zmienianą narrację. Do tego ciężko miałam zapamiętać imiona głównych bohaterów, ponieważ są przekombinowane. Tylko dwa mogę sobie przypomnieć, pisząc recenzję. Jest to Rollen i Rain i to tylko przez skojarzenia.
Myślałam również, że sama Puszcza zachwyci mnie swoją wyjątkowością, magią i bogactwem różnorodności ras czy roślin. Puszcza, o którą toczy się bitwa to zwykły las i wioski trochę przypominające starą polską wieś. Może to celowy zabieg autora, aby pokazać, że człowiek chce posiąść wszystko to, co nie należy do niego. Jednak to fantastyka, więc można oczekiwać więcej.
Przyznam, że tylko dwa ostatnie rozdziały czytałam z ciekawością i pełnym skupieniem, bo w końcu coś się zaczęło dziać. Końcówka jest zdecydowanie najlepszą częścią tej historii. Akcja ruszyła, w końcu dostajemy tajemniczą przeszłość, magię i misję. Wcześniej niby była misja, bo przecież trzeba bronić swych ziem, ale przez przeskok w czasie sama bitwa nie była dla mnie wyczekiwanym wątkiem.
To, że książka nie wywarła na mnie dobrego wrażenia, nie oznacza, że innym się nie spodoba. Może to ja miałam wygórowane oczekiwania, ponieważ czytając o krasnoludach, z automatu myślę o krasnoludach Tolkiena. Trzeba też wspomnieć, że "Ostatnia bitwa" to debiut młodego autora. Jeżeli ktoś szuka długiej historii, która skupia się na starciu dwóch armii, gdzie żaden detal nie jest w stanie umknąć, to śmiało może sięgnąć po tę książkę.
Dziękuję Wydawnictwu Novae Res za otrzymany egzemplarz.