Anna Karpińska zachwyciła mnie swoją twórczością przy okazji książek z serii Chorwacka przystań. Tamte powieści pochłonęłam z niesłabnącym zainteresowaniem, więc nie dziwne, że postanowiłam powrócić do jej twórczości. Z ekscytacją przystąpiłam do lektury tej pozycji, choć gdzieś w środku tliła się niepewność. Czy ostatecznie było to tak dobre, jak ww. Chorwacka przystań? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć w tej opinii.
Maria jest w ciąży, jednak pod sercem nosi dzieci Aleksandry, nie swoje. Ciąża jednak niestety nie obywa się bez problemów, a i relacje pomiędzy bohaterkami i ich mężami ulegają pogorszeniu. Pewnego dnia na światło dzienne wychodzi tajemnica, która okazuje się, że łączy Marię i Olę w sposób silniejszy, niż spisana umowa. Obie gotowe są stawić czoła problemom, byleby zapewnić dzieciom bezpieczeństwo i spokój. Miłość też daje o sobie znać i to coraz silniej – czy kobiety będą w stanie o nią zawalczyć? Czy w tym wszystkim nie zapomną o sobie?
Pozwólcie, że zacznę od głównych bohaterek, ponieważ to one stanowią silny fundament dla całej historii. Marię polubiłam już od pierwszej chwili, gdy się pojawiła. Coś w tej postaci było takiego, co nie tylko mnie do niej przyciągało, ale i chwyciło za serce. Być może to jej przeżycia? Może jej sytuacja w domu? Nie wiem. Wiem jednak, że jeszcze długo o tej bohaterce nie zapomnę i cieszę się, że Anna Karpińska do swoich powieści wplata tak realistycznie wykreowane postaci.
Aleksandra również zasługuje na uwagę i choć w pierwszej chwili nie zaskarbiła sobie mojej sympatii, to z czasem zrozumiałam ją i naprawdę polubiłam. Być może ona nie nosiła pod sercem dzieci i nie musiała znosić ciążowych dolegliwości, ale i tak jej życie nie było usłane różami. Bohaterka ta została równie dobrze wykreowana i mimo wszystko udało mi się z nią w pewien sposób związać.
Po raz kolejny autorka oczarowała mnie słowem pisanym oraz stworzoną przez siebie historię. No i wiecie, nie było to coś wymyślnego, dookoła nie latały żadne smoki i nie ziały ogniem. Zachwyciła mnie jednak realność opisywanych zdarzeń i takie po prostu życie - nieidealne, w wielu odcieniach (nie tylko czerni i bieli), pokazujące, że może nam się dostać za nic i w najmniej oczekiwanym przez nas momencie. To wszystko sprawiło, że lektura Bądź blisko sprawiła mi ogromną przyjemność, a ja zapragnęłam poznać więcej powieści autorki.
Dawno nie spotkałam się w książce z wątkiem surogatki, a to naprawdę ciekawy temat. Tutaj zostało to ukazane dobrze i w sposób interesujący. Mam wrażenie, że ten temat traktowany jest jak wielkie tabu, a za pomocą tej powieści autorka pokazuje, że nie powinno tak być. Kobieta, która pragnie dziecka, jest w stanie zrobić wszystko, by doczekać się swojego dzieciątka, i to nie powinno nikogo dziwić. Cieszę się, że został tutaj poruszony ten wątek i z pewnością stanowi on ogromny plus tej powieści.
Ten tytuł zdecydowanie mogę polecić tym, którzy gustują w powieściach obyczajowych oraz tym, którzy takowej aktualnie poszukują. Prawdziwej, życiowej, z dobrze zarysowanymi bohaterami i zaskakującymi zwrotami akcji. Bo taka właśnie jest ta książka. Cieszę się, że miałam szansę ją poznać i z pewnością będę trzymać ją na półce z dumą. No i odpowiadając na pytanie ze wstępu: ta książka była zdecydowanie tak dobra, jak Chorwacka przystań.