„Przepraszam czy tu straszy” to książeczka pełna niesamowitego klimatu. Piękny, biały dworek z brązowym dachem zostaje kupiony przez rodzinę Poświatowskich. Zarówno tata jak i mama to osoby bardzo zapracowane i lekko uzależnione ( zwłaszcza głowa rodziny) od telefonów komórkowych i tabletów. Nowe lokum wydaje im się spełnieniem marzenia posiadania swojego , wyjątkowego domu. Wszystko jest dobrze,do momentu, gdy okazało się, że nie są jego jedynymi mieszkańcami. Ludzie z pobliskich terenów już od dawna byli przekonani, że dworek zamieszkują duchy i absolutnie się nie mylili. Od tej chwili zacznie się walka o swoje terytorium obu rodzin. Rodziny Poświatowskich – nowych lokatorów , z familią Zaświatowskich mieszkających w dworku od ponad dwustu lat. Obydwie strony będą stosować różne metody i sposoby walki aby się nawzajem pozbyć. Wszystkie te ich poczynania doprowadzają czytelnika (zarówno młodego jak i starszego ) do ataków niekontrolowanego śmiechu i ogromnej ciekawości, co też jeszcze oni wymyślą. Szala zwycięstwa przeważa raz na jedną, raz na drugą stronę i ciężko wytypować potencjalnego wygranego. Powoli jedna i druga rodzina wymyśla wyrafinowane sposoby pozbycia się drugich. Wydarzy się jednak coś, co zbliży do siebie potencjalnych wrogów i zmusi ich do współdziałania. Wtedy okaże się, że mogą być oni sobie wzajemnie bardzo pomocni i tak właściwie jedni drugim nie przeszkadzają. A miejsca w dworku jest mnóstwa dla wszystkich, ale czy będą chcieli razem zamieszkać ? Wielką rolę w opowieści i odgrywają dzieci obu par, które doskonale znają techniczne nowinki i uczą swoich rodziców ich wykorzystania w trwającym konflikcie. Na tym tle bardzo mnie urzekła rozwijająca się przyjaźń pomiędzy kotem Myszonem a starym duchem myszki - Luną. Nie przeszkadza im to, ze jedno jest duchem na dodatek myszy, a drugie żywym kotem, ale świetnie się dogadują i jako pierwsi podjęli „rozmowy pokojowe”.
Opowieść dotyka także tematu życia i funkcjonowania współczesnej rodziny. Tego, jak wiele czasu zabierają nam najnowsze zdobycze techniki; telefony, komputery i telewizor i jak mało zostaje nam go dla naszych najbliższych. Przemyca również problem współdziałania przy zagrożeniu. Jeśli będziemy ze sobą współpracować, spróbujemy się porozumieć, jesteśmy bliscy zwycięstwa a nawet jeśli niestety odniesiemy porażkę , to wspólnie lepiej nam będzie ją znieść.
Książeczka przeznaczona jest szczególnie dla dzieci, którym strach niegroźny, które lubią się bać i podobają im się różne stwory i zmory, i nie przeszkadzają one im potem w zaśnięciu. Historia ma w sobie ogromny dreszczyk emocji, lecz wielka dawka humoru zdecydowanie niweluje strach . Dorośli zdecydowanie mogą również po nią sięgnąć, poruszane w niej problemy dotyczą tak samo dzieci, jak i starszych czytelników.
Opowieść jest przepięknie ilustrowana przez Katarzynę Kołodziej. Jej ilustracje bardzo realistycznie przedstawiają nam członków obu rodzin i ogromnie łatwo jest nam ich sobie wyobrazić. Dobór odpowiednich sino-fioletowych kolorów do rodziny duchów – Zaświatowskich powoduje, że faktycznie wydaja się oni lekko przerażający. Zilustrowane sposoby duchów na wystraszenie nowych lokatorów są niezwykle realistyczne.
Serdecznie zapraszam do białego dworku z brązowym dachem – oj, będzie się działo..