Częściej sięgacie po książki polskie czy zagraniczne ?
Ja od kilku lat nadrabiam zaległości w polskich, bo przez długi czas byłam przekonana, że nasi pisarze nie mają czym zachwycić. Wiem, głupie niesamowicie i teraz dominują u mnie książki rodzimych twórców. Jednak zwykle po fantastykę sięgam właśnie w zagranicznym wydaniu.
“Aythya” to książka, której pozytywne opinie mnie zaciekawiły i zauważyła to autorka, która zaproponowała egzemplarz do recenzji za co jeszcze raz bardzo dziękuję.
Tytułowa bohaterka to rudowłosa wojowniczka władająca energią powietrza. Gdy trafia na zasadzkę leśnej bandy rozbójników, pokonuje całą hordę w mgnieniu oka…nie zabijając nikogo. Jednak sama zostaje ciężko ranna i o ironio …trafia pod ich opiekę. Tak poznaje Grzywacza i Słowika. Mężczyźni jednak nie są w stanie zatrzymać tej niezwykłej kobiety przy sobie. Przed nią jeszcze daleka droga, niejedna… znajomość. Kolejno jej losy splatają się z Albatrosem, Wydrzykiem, Kazuarem. A każdy z nich odegra ważną rolę w walce z czarnym charakterem tej historii - Krukiem - ojcem Aythyi.
Początek książki mnie bardzo zaintrygował, ciekawiło mnie ku czemu zmierza autorka, jak rozwinie wątki tej walki dobra ze złem, pozyskiwania kolejnych energii żywiołów. W pewnym momencie nieco mnie zirytowało jedno - wszyscy po kolei byli oczarowani rudowłosą wojowniczką, gdzie nie trafiła, każdy był gotów dla niej na wszystko.
Lubię silne bohaterki i ta taka jest choć też nie do przesady - nie jest typem, który ze wszystkim sobie musi dać radę sam, pomoc innych jest tu bezcenna. Jednak drażni mnie często jak męska część bohaterów się zachowuje jakby innych obiektów westchnień na świecie nie było. A może to zazdrość ?
Do książki dostałam zakładki z czwórką z nich, każdy cieszy oko. Albatros to taki odpowiednik Aquamana, Grzywacz z początku jak Robin Hood, a Kazuar… jego z początku nie polubiłam. Dla odmiany zamiast okazywać jej uwielbienie, starał się ją ujarzmić, podporządkować i ewidentnie nie stawiał na piedestał. Biorąc pod uwagę to co napisałam wcześniej, wychodzi na to, że sama nie wiem czego chce ;) ale zaskoczył mnie i wydawał się nieco arogancki. Miał ku temu podstawy - niezwyciężony, władający ogniem i nie tylko… władca królestwa. Tak się motałam aż w końcu byłam nim oczarowana jak inni rudowłosą. Bez jego pomocy Aythya może nie mieć szans w wygranej z ojcem. Czy dostanie od niego to czego potrzebuje ?
Finalnie to książka, która zaskoczyła mnie na wiele sposobów. Biorąc pod uwagę pewne treści i sceny, zdecydowanie to książka wyłącznie dla dorosłych i …działająca na wyobraźnię. Świetnie napisane sceny erotyczne, chyba nadal mam po nich rumieńce.
Wątki fantastyczne ciekawe, takie inne niż dotychczas spotykane. Autorka wyróżnia się z pewnością kreatywnością, ma fajny styl i ciekawie podeszła do tematu żywiołów, związanej z nimi energii.
Cała książka to emocjonująca podróż, której finałem jest wojna. Te ostatnie rozdziały były wyjątkowo wręcz przerażające. Bohaterka nie chciała stracić nikogo z bliskich jej osób, a mimo że poznaliśmy ją jaką odludka, to szybko w jej życiu szczególne miejsce zajęła spora grupa osób. I choć przez chwilę, może dłuższą ;) miałam ją za latawice, która żadnemu nie odpuści, to jednak musiała wybrać kto stanie u jej boku na dłużej niż jedną noc. Wybór trudny, sama nie wiedziałabym czy nie postawić na losowanie.
Mam swego rodzaju depresję po zakończeniu. Choć w pewien sposób autorka ociera łzy czytelnika dając nadzieję na szczęście bohaterów, to sądzę, że każdy czytając, przejdzie tutaj żałobę.
Książka ma wyzwalać emocje. Ta choć momentami wzbudziła we mnie negatywne, to podsumowując, wychodzi na plus i jestem zadowolona tym, że dałam się skusić. Śliczne wydanie i atrakcyjna zawartość. Sądzę, że długo jej nie zapomnę. I serdecznie Wam ją polecam.