Na wstępie pragnę zaznaczyć, że jestem dzieckiem wsi, dlatego jasna sprawa, że recenzja „Augusta” będzie z mojej strony peanem na jej cześć. I chociaż los sprawił, że dziś mieszkam w mieście, to rodzinny dom na wsi i spędzone tam dzieciństwo zawsze będą w moim sercu na pierwszym miejscu. Podobnie wieś kocha moje dziecko i o ile kilkadziesiąt lat temu był czas, że marzyłam, by się stamtąd wyrwać choć na trochę, o tyle moja córka zupełnie nie czuje potrzeby wyjazdu dokądkolwiek. W zupełności wystarczają jej dziadkowie, ogród, łąki, las i rzeka w pobliżu: zawsze ciekawe i zawsze z tajemnicą do odkrycia.
Książkę czytałyśmy z wypiekami na policzkach i bananem uśmiechu na buziach czując niesamowity respekt do Autorki za świetne wykreowanie postaci (to Florcia) i za nieprawdopodobną wręcz intuicję i znajomość dziecięcej psychiki ( to ja!).
Akcja toczy się współcześnie we wiosce Szumin, gdzie mieści się niewielka szkoła, pusta remiza z figurą św. Floriana, kościół, biblioteka, dwa sklepiki i mały punkt apteczny. To miejsce jest rajem dla Klary, naszej dziewięcioletniej bohaterki i zarazem narratorki. Dziewczynka całe dnie spędza w stadninie rodziców opiekując się dwunastoma konikami noszącymi nazwy poszczególnych miesięcy i zupełnie nie pojmuje, jak można nie kochać tej przestrzeni, łąk, lasu i pachnącego wiejskiego powietrza, ciszy i spokoju.
Drugim narratorem jest August, kuc szetlandzki i ukochany konik Klary, który ma swoją własną historię, własne spojrzenie na rzeczywistość i który marzy o śledziku.
Dziewczynka i konik są naprawdę szczęśliwi i rozumieją się bez słów. Kiedy rozpoczyna się rok szkolny okazuje się, że w klasie Klary pojawia się nowa uczennica. Paulina od początku robi wszystko, żeby zniechęcić do siebie rówieśników, jednak Klara i jej przyjaciółka Hania biorą sobie za punkt honoru przekonanie się do dziewczynki.
Szybko odkrywają, co tak naprawdę kieruje Paulinką i dlaczego jej mama pozuje na ekscentryczkę i dziwaczkę. Dziewczynki postanawiają im pomóc i jednocześnie spełnić marzenie koleżanki. Angażują do tego całą wieś, bo dobrze wiedzą, że w Szuminie wszyscy sobie pomagają.
Ciepła historia o miłości do zwierząt, szacunku do przyrody i cierpliwości do drugiego człowieka. O empatii i zrozumieniu. O wzajemnej pomocy i bezinteresowności. Płynie z niej cała moc potężnej, życiowej mądrości, którą powinniśmy przekazywać młodemu pokoleniu. Ujęło nas przede wszystkim podejście dorosłych do dzieci; są wysłuchiwane, wspierane w swoich dążeniach, a ich zdanie naprawdę się liczy! Macie takie podejście do swoich dzieci? Bo ja chyba muszę nad tym popracować, skoro lektura dała mi do myślenia. Kolejna książka Agnieszki Tyszki, ukazana nakładem wydawnictwa Akapit Press, obok której nie można przejść obojętnie. Dla nas to nie pierwsza lektura tej Autorki i na pewno nie ostatnia.
Średniej grubości, z miękkimi okładkami i większą czcionką. W środku znajdziecie kolorowe, ciekawe ilustracje, których ogromnym plusem i takim trochę wesołym akcentem są podpisy. Polecamy dzieciakom 8+.
Czekamy cierpliwie na kolejne części. Przecież koników w Szumińskich Łąkach jest dwanaście więc….