Na początku może wspomnę trochę o autorce. Cornelia Funke - znana niemiecka autorka powieści dla młodzieży - czytamy z tyłu książki. Na swoim koncie ma m. in. tak znaną "Atramentową trylogię", a także jeżeli pamiętam - książkę pt. "Król Złodziei" oraz wiele innych. Co ciekawe p. Funke była wcześniej ilustratorką książek, dopiero potem zajęła się pisaniem. Cała atramentowa trylogia jest ozdobiona właśnie jej obrazkami. Są wspaniałym uzupełnieniem powieści.
Fabuła znowu zachwyca czytelników. Jest bardzo ciekawa. Smolipaluch tęskni za swoim dawnym światem powieści. Postanawia wrócić do swojego świata dzięki Orfeuszowi. Farid bardzo tęskni za Smolipaluchem. Udaje się do Meggi po pomoc. Dziewczynka razem z nim przenosi się do świata opisanego w Atramentowym sercu. Tam razem spotykają Fenoglia - poetę, który stworzył cały Atramentowy świat. Wkrótce pisarz przekonuje się, że cała powieść się zmieniła i zmierza ku upadkowi. Czy uda mu się temu zaradzić razem z Meggi? Co się stanie ze Smolipaluchem? Tego dowiecie się już z książki.
Oprawa graficzna, ogólnie wygląd książki muszę przyznać, ze jest świetny. Okładka jest bardzo ładna. Wydaje mi się, że mogłaby być tylko trochę w żywszym kolorze. Granatowy nie jest zbyt interesujący dla oka. Środek książki też nie jest godny pożałowania. Czcionka jest duża co jak wiadomo oczywiście bardzo ułatwia czytanie. Oprócz tego w tej części Atramentowej trylogii, tak samo jak w pierwszej, przed każdym rozdziałem znajduje się cytat z innej książki. Dobrze one oddają co wydarzy się w następnym rozdziale, ale nie zdradzają ważniejszych wydarzeń.
Język powieści jest bardzo prosty. Na okładce z tyłu pisze, że książka jest przeznaczona dla dzieci od 10 lat i starszych. Powieść rzeczywiście jest przeznaczona dla takich dzieci. Język bez zbędnych, trudnych słów jest idealny dla dzieci, a przede wszystkim zrozumiały. Tutaj jednak kończą się plusy tej książki. Spójrzmy tylko na grubość książki. Czy myślicie, że dziesięciolatek przeczytałby książkę takiej grubości? Wątpię, a wierzcie znam się na tym, bo sama mam trzy młodsze siostry. Kolejnym minusem jest strasznie ciągnące się fragmenty. Ta książka wręcz mnie odpychała. Cieszę się, że wreszcie ją skończyłam, bo jej czytanie to była istna udręka. Akcja strasznie się ciągnęła. Autorka według mnie użyła zbyt wielu opisów miejsc i osób. Z drugiej strony to jest dobre, bo możesz sobie wszystko łatwiej wyobrazić. Czasami różne zdarzenia były tak zawile opisane, że myślałam, że już nigdy nie skończę tej książki. Wydaje mi się, że autorka mogła spokojnie napisać tą książkę w 200-300 stronach. Byłaby wtedy bardziej dynamiczna, a tym samym ciekawsza.
Podsumowując: książka ma swoje plusy i minusy. Jest przyjemna w czytaniu dzięki dużym literom, odpychająca przez zawiłą akcję. Nie chcę tylko zniechęcać do przeczytania tej książki. Ma wspaniałe przesłanie, jednak mnie nudziła. Z pewnością nie sięgnę po "Atramentową śmierć" chyba, że daleko w przyszłości.