Po atakach krwiożerczych wampirów i wilkołaków, najazdach obcych z kosmosu, pladze demonów z piekła, ludzkość staje przed nowym zagrożeniem. "Aniele, stróżu mój... szeptaliśmy przez setki lat. Myliliśmy się. Teraz to właśnie ONE okazały się naszym największy, koszmarem".
Świat jaki znaliśmy przestał istnieć. Fale tsunami zniszczyły wybrzeża, w miastach wybuchły pożary niszczące wszystko na swojej drodze, w domach nie ma prądu, ciepłej wody. Są to luksusy na które już dłużej nie możemy sobie pozwolić. Drogi są nieprzejezdne, zablokowane przez porzucone samochody, a idąc ulicami miażdżmy pod stopami laptopy i iphony, teraz już nikomu niepotrzebne. Wśród ruin grasują gangi zaznaczające swoje terytoria, jednak są rzeczy gorsze od brutalnych, agresywnych i bezlitosnych ludzi. Pośród zgliszczy zniszczonej cywilizacji grasują najeźdźcy z piekła rodem. Zatrważająco piękne, przerażająco silne, niezwykle okrutne. Anioły i archanioły - wojownicy niebios. Sądziliśmy, że będą naszym wybawieniem, nie spodziewaliśmy się, że staną się przyczyną naszej zguby.
"Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, jak wielkim zwycięstwem jest przeżycie kolejnego dnia".
Siedemnastoletnia Penrym uczy się, jak żyć w Świecie Po - świecie bez zasad, w którym każdego dnia musisz walczyć o przetrwanie. Nadzwyczaj dojrzała, jak na swój wiek opiekuje się chorą psychicznie matką i młodszą, siedmioletnią niepełnosprawną siostrzyczką.
Aby uratować porwaną przez anioły siostrę musi sprzymierzyć się ze swoim śmiertelnym wrogiem. Tak się składa, że jest nim piekielnie przystojny, ale arogancki Raffe, o zabójczych oczach i ciele młodego półboga. Oboje wyruszają do piekła, aby odzyskać to co zostało im skradzione.
"- Penryn?! Z kim rozmawiasz?! - pyta matka niemal oszalałym tonem.
- Z moim osobistym demonem, mamo. Nie martw się. To jakiś słabeusz."
Penrym należy do moich ulubionych typów bohaterek - niezwykle odważna, waleczna i przede wszystkim rozsądna, nie kieruje się emocjami i nie podejmuje pochopnych decyzji. Każdy ruch dokładnie analizuje, ponieważ jest świadoma, że nawet za najmniejszy błąd może ponieść najwyższą cenę. Czy potrzebuje anioła stróża do ochrony? Oczywiście, że nie. Penrym jest zaradna, ma większe jaja niż nie jeden facet i nie da sobie w kasze dmuchać.
"Opowieść Penrym o końcu świata" ukazuje brutalny świat, pozbawiony skrupułów. Sytuacje, jakie mają miejsce mogłyby rzeczywiście wydarzyć się w post apokaliptycznym świecie, gdzie priorytetem jest przetrwanie. Nie jest to książka dla osób delikatnych i wrażliwych. Susan Ee potrafi czasami wywrócić żołądek do góry nogami.
Angelfall mogę opisać wyłącznie w superlatywach. Porywająca, dynamiczna, trzyma w napięciu już od pierwszych stron. Finał cie zaskoczy i wierz mi, zapragniesz więcej. Styl autorki jest fenomenalny, pierwszoosobowa narracja dokładnie oddaje emocje Penrym. Bohaterowie są świetnie wykreowani, charakterystyczni i niepowtarzalni. Chora psychicznie matka głównej bohaterki nieustannie nas zaskakuje, lecz w głównej mierze przeraża i mrozi krew w żyłach. Susan Ee nie powiela schematów literatury młodzieżowej, a wątek paronormal romance nie przytłacza i nie dominuje. Jest to historia o zagładzie ludzkości i przetrwaniu, a nie o miłosnych uniesieniach. Pomimo tego, ani Penrym, ani Raffemu nie brakuje ikry, pasji i wewnętrznego ognia.
Książka Susan Ee powaliła mnie na kolana. Zachwyciła, zaparła dech w piersi, wprawiła w osłupienie. Ukazała świat, w którym zdecydowanie nie chciałabym się znaleźć. Niewątpliwie jest to najlepsza pozycja na jaką natknęłam się w ostatnim czasie i spodziewam się, że równie długo nie trafie na nic równie dobrego. Mogę ją polecić każdemu nie zależnie od wieku, kogo nie przerażają wyprute flaki czy obraz pokiereszowanych, okaleczonych ciał. Angelfall ma w sobie to coś, co mnie urzekło. Pokochałam tą powieść od już od pierwszych stron i całość pochłonęłam błyskawicznie.... Wiesz mi lub nie, ale druga część jest jeszcze lepsza.