Kolejne szalone wybryki Nicka doprowadzają do nieporozumienia, w wyniku którego jego siostra - dwudziestodwuletnia Chloe - staje się obiektem zainteresowania Aleksieja Tarasowa. Będąca zabezpieczeniem dla spłaty karcianych długów nieodpowiedzialnego mężczyzny, zostaje wplątana w brutalny świat mafii i porachunków, w którym każda słabość zostaje wykorzystywana, a jeden błędny krok może okazać się tym ostatnim. Czy wszystko było tak piękne, jak sugerowała nam to tylna okładka książki i opis powieści?
Książkę czyta się szybko i bardzo lekko. Historia liczy niecałe trzysta stron, a na dodatek jest napisana bardzo przystępnym językiem. Niestety - często wręcz banalnym. Wielokrotnie powtarzają się tutaj liczne frazy i rozwiązania stylistyczne, przez co bardzo szybko można wpaść w monotonię. Język używany przez bohaterów mieści się w granicach normy; nie brakuje przekleństw i gróźb, czasami aż za mocno koloryzowanych, przez co zamiast emocji typu zaskoczenia lub obawy czułam jedynie zażenowanie. Jest to jednak element, który DA SIĘ PRZEŻYĆ. Uporanie się z tą historią w jeden wieczór nie stanowiłoby problemu, gdyby nie wątpliwej jakości akcja oraz bohaterowie, względem których żywię różnorakie uczucia.
Od pierwszych stron uderzyła we mnie jedna rzecz - autorka za wszelką cenę chciała jak najszybciej przedstawić zasady, jakie panują w wykreowanym przez nią mafijnym świecie. Rozdziały poświęcone Aleksiejowi to przede wszystkim wywody na temat tego, jak wielkim i niebezpiecznym człowiekiem jest i jak okrutna jest rzeczywistość, w której przyszło mu żyć. Nie potrafiłam pozbyć się wrażenia, że było tego po prostu za dużo. Książka sama w sobie liczy niewiele stron jak na mafijny romans, dlatego dodatkowo pojawiła się w mojej głowie myśl, że pani Wolf zapragnęła upchnąć w fabule więcej informacji, bo najzwyczajniej w świecie zabrakło jej pomysłu na całą akcję. Gdyby pozbyć się tych wszystkich wywodów o potędze Tarasowa, książka byłaby jeszcze cieńsza, a opowieść krótsza. Nie zmienia to jednak faktu, że w parze głównych bohaterów to on zrobił na mnie większe wrażenie. Wykreowanie jego postaci nie wyszło najgorzej, nawet jeżeli wielokrotnie zachowywał się jak rozkapryszony bachor, a nie przywódca przestępczej grupy. Te same zarzuty mam względem jego współpracowników - raz brutalni, za chwilę chłopcy niemal do rany przyłóż. Zabrakło konsekwencji, przez co zniszczony został ostateczny odbiór tej mafijnej części bohaterów.
Sama Chloe to prawdopodobnie jedna z gorszych bohaterek w książkach tego typu. Brakuje mi słów, aby opisać, co dokładnie mi się w niej nie podobało, bo było to po prostu wszystko. Sposób bycia, mówienia, jej zachowanie i reakcje. Ona posiada dokładnie te cechy, których ja tak bardzo nie lubię w bohaterkach mafijnych romansów. Sytuacji nie uratowały nawet momenty, w których dziewczyna pokazywała pazury i udowadniała, że nie jest bezbronnym popychadłem.
Całokształt oceniam średnio. Nie bawiłam się niesamowicie dobrze, ale faktem jest, że pochłonęłam książkę bardzo szybko. Przy okazji jakiejś ankiety na jednej z grup na FB, gdzie Anna Wolf wygrała w ankiecie dotyczącej najlepszego debiutu roku, zaczęłam się zastanawiać, gdzie właściwie leży jej fenomen? Książka jest średnia, język prosty, historia również nie powiewa oryginalnością, a mimo to... nawet ja mam na półce dwie kolejne części i z pewnością zainteresuję się tą, która ma swoją premierę w przyszłym roku. Nie jest to literatura wysokich lotów ani nic zaskakującego, ale jednak coś, po co my - czytelniczki - niezwykle chętnie sięgamy. Został wykreowany świat, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością i realiami rosyjskiej mafii, a który wciąga i nakłania do sięgania po dalsze części tej historii. Dla mnie jest to bardzo zaskakujące również z literaturoznawczego punktu widzenia. Co wy o tym sądzicie?