Anioły i demony recenzja

Watykan, tajemniczy Iluminaci, niebezpieczna antymateria i okrutne morderstwa to wszystko znajdziemy w książce Dana Browna, 'Anioły i demony'.
Powieść rozpoczyna się w momencie gdy Robert Langdon, ceniony harvardzki profesor zostaje poproszony o pomoc w sprawie morderstwa księdza i naukowca, Leonarda Vetry. Langdon trafia do CERN-u, siedziby najlepszych naukowców na świecie. Po krótkim śledztwie okazuje się, że przyczyną morderstwa była kradzież antymaterii, która teraz zagraża Watykanowi. Robert wraz z córką Vetry, Vittorią udają się do Rzymu by zapobiec katastrofie.

Jak na jedną z najpopularniejszych powieści kryminalno-sensacyjnych przystało w książce nie braknie zaskakujących zwrotów akcji. Do samego końca nie wiadomo kto jest odpowiedzialny za wszystkie zbrodnie. Kiedy pozornie wszystko wydaje się już pewne, okazuje się jak bardzo byliśmy w błędzie.
Akcja książki dzieje się mniej więcej w ciągu doby. Naprawdę nie jestem w stanie sobie wyobrazić, że bohaterom w prawdziwym życiu starczyłoby tak mało czasu na rozwiązanie tylu zagadek i przeżyciu (cudem!) tylu przygód. Już nie mówię o tym jak wolno czas płynął tuż przed północą.

Książka ma jeszcze jedną wadę. Mianowicie niebezpiecznie ocierające się o fantastykę zakończenie. Ja wiem, że to fikcja, ale cała akcja z helikopterem jest delikatnie mówiąc śmieszna.

Pomimo tego daję 'Aniołom...' maksymalną ocenę. Historia mnie wciągnęła, nie spodziewałam się kompletnie takiego zakończenia, główni bohaterowie wzbudzili moją sympatię oraz dowiedziałam się kilku ciekawych faktów z historii Watykanu i Rzymu.