Debiut Weroniki Łodygi całkowicie mnie zachwycił i sprawił, że autorka ta z miejsca znalazła się na liście moich ulubionych polskich autorów. Kiedy dowiedziałam się, że w maju pojawi się jej kolejna powieść - nie przesadzam - zaczęłam krzyczeć z radości. Nie mogłam doczekać się momentu, gdy będę mogła wciągnąć się w świat Aleksa i Beniamina. Kiedy trzymałam już tę książkę w rękach, niemal od razu zaczęłam ją czytać. Czy ta historia zachwyciła mnie równie mocno, co Hurt/Comfort?
Aleks jest zagubionym chłopakiem, a wszystkie problemy najchętniej rozwiązałby za pomocą przemocy. Z wielką ochotą też zamykałby się w pokoju na całe dnie, by nikt absolutnie go nie nachodził i nie zarzucał kolejnymi problemami. Wie jednak, że zawsze może liczyć na Yuki, swoją internetową przyjaciółkę. Pisze z nią godzinami, zwierza się ze swoich trosk i tajemnic, oczywiście z wzajemnością. Jednak co by się wydarzyło, gdyby jego Yuki nie była tym, za kogo się podaje?
Pierwsze sto stron czytałam kilka godzin. Sama nie wiem, dlaczego tak mocno nie potrafiłam wkręcić się w tę historię - chociaż bardzo tego chciałam! Aleks, czyli główny bohater tej powieści, od początku zaczął wzbudzać moją irytację. Jego zachowanie było demotywujące i mogłoby zdołować największego optymistę na świecie. Oczywiście, podejrzewam, że taki był zamysł autorki - chciała stworzyć takiego pesymistycznego bohatera, by stanowił on duże przeciwieństwo dla Beniamina, ale do tego jeszcze przejdę. No nie polubiłam się z tym chłopakiem, niestety.
Beniamin z kolei od samego początku chwycił mnie za serce. Jego życiowe przejścia nie zabiły w nim optymizmu i takiej nadziei na lepsze jutro. Jasne, bywały chwile słabości, ale kto ich nie ma? Uważam tego chłopaka za niezwykle uroczego, kochanego i z ręką na sercu mówię, że chciałabym mieć takiego Beniamina w swoim życiu. Jestem pewna, że z nim bym się nigdy nie nudziła.
Pióro Weroniki Łodygi po raz kolejny zasługuje na uznanie. Czuć, że autorka potrafi pisać i doskonale wie, co chce przekazać na kartach swojej powieści. Wątki poruszane w tej książce są niezwykle istotne dla naszego społeczeństwa, a w szczególności dla młodych ludzi, których światopoglądy dopiero się kształtują. Homofobia, z którą nikt nic nie robi, a która rośnie z każdym dniem – to mnie przeraża. Chociaż brak akceptacji dotyczy nie tylko tej jednej literki ze skrótu LGBT+, ale i pozostałych!
Co jeszcze jest ważne - to nie jest romans. Przez chwilę miałam nadzieję na to, że faktycznie gdzieś ten wątek romantyczny się pojawi, ale tak się nie wydarzyło. Jednak z mojego punktu widzenia, to dobrze. Autorka mogła skupić się w stu procentach na problemach swoich bohaterów, nie dokładając im jeszcze złamanych serc czy czegokolwiek w tym kierunku.
Angst with happy ending to książka naprawdę dobra i mądra. Choć nie zachwyciła mnie tak mocno, jak poprzednia powieść tej autorki, to i tak będę ją polecać. Twórczość Weroniki Łodygi to ogromny krok naprzód i zdecydowanie silny głos po stronie wszystkich osób, które zmagają się z brakiem akceptacji swojej orientacji, czy tego, kim po prostu są. Jeżeli niestraszne Wam powieści młodzieżowe z wątkiem LGBT+, to koniecznie musicie poznać książki Weroniki Łodygi.