Angielski humor od zawsze wydawał mi się intrygujący i dość nietypowy. Cóż, zapewne dlatego też prędko stał się jednym z moich ulubionych.
O "Trzech panów w łódce (nie licząc psa)" wiedziałam już wcześniej, jednak nigdy nie miałam okazji, by po nią sięgnąć. Słysząc o nowym wydaniu, postanowiłam w końcu się przełamać i przekonać się, czy faktycznie jest to historia godna uwagi. Zwłaszcza, że recenzje zbierała raczej pozytywne, co jedynie jeszcze bardziej wzbudziło moją ciekawość...
Czy podróż Tamizą w towarzystwie trzech naprawdę urokliwych dżentelmenów-hipochondryków, a także ich psa ostatecznie była udana? Wydaje mi się, że można tak powiedzieć. Jedno jest jednak pewne - niewątpliwie należała do dosyć nietypowych.
Fabuła do skomplikowanych nie należy - trójka londyńczyków postanawia wybrać się w dwutygodniową podróż łodzią po Tamizie. Bo co lepiej odpręży po niezwykle ciężkiej pracy, jeśli nie przyjemna, morska przygoda w wyborowym towarzystwie? Zwłaszcza, że na pokładzie łodzi opowiadane są naprawdę ciekawe anegdotki...
Nie będę ukrywać, że książka od razu skradła moje serce. Okazała się być niezwykle urocza oraz rozczulająca. Idealnie wpasowywała się w jesienne siedzenie pod kocem oraz picie herbaty z cytryną i miodem. Bo czy jest coś lepszego od czytania zabawnych opowiastek, gdy za oknem pada deszcz? Oczywiście, że nie. I dlatego też "Trzech panów w łódce (nie licząc psa)" okazało się idealnym lekarstwem na wszechobecną chandrę. Co prawda niektóre gagi nie były najwyższych lotów, jednak mnie i tak bardzo przypadły do gustu. Są to w głównej mierze absurdalne żarty sytuacyjne - tak jak na dobrą, typową angielską komedię przystało.
Nie ukrywam, że czasami zbyt często utożsamiałam się z narratorem! Nawet nie wiem, czy to dobrze. Ale cóż, mimo wszystko ucieszyłam się, że nie tylko ja jestem zadziwiająco marudnym i posiadającym nietypowe życiowe perypetie człowiekiem. Najwidoczniej mam w sobie coś z Anglika.
Wiele anegdotek odsłania jednak naszą prawdziwą twarz. Autor pokazał, że sporo w nas hipokryzji, a pod przykrywką ciężkiej pracy zajmujemy się błahymi sprawami. To historia pozornie zabawna, jednak po nieco głębszej analizie odnaleźć można w niej drugie dno. No, a w dodatku to naprawdę świetny przewodnik po Londynie! To właśnie tym miała być ta książka, nim autor kompletnie zmienił jej koncept. W wielu opisach niektórych z londyńskich atrakcji słychać echa pierwotnego zamysłu. Ale to akurat bardzo dobrze. Dodaje to historii wiele uroku i klimatu.
Książka nie zostanie jednak moją ulubioną. Była bardzo przyjemna, jednak ostatecznie nie okazała się szczególnie intrygująca. To po prostu lekka, dość przyjemna historia, przy której można poprawić sobie nieco gorsze samopoczucie.
Mimo wszystko, "Trzech panów w łódce (nie licząc psa)" uznaję za książkę bardzo udaną. Powinna przypaść do gustu każdemu fanowi angielskiego humoru. Jest również niezbyt długą opowiastką o naszej prawdziwej naturze. Zdecydowanie należy do klasyków literatury, dlatego warto o niej pamiętać. Ja zdecydowanie polecam - zwłaszcza, że wydawnictwo Zysk i S-ka przygotowało dla niej naprawdę ładne i dobrze się prezentujące na półce wydanie!