Kosmologia, jako nauka pytająca o przeszłość i przyszłość wszystkiego co jest, może człowieka onieśmielać ogromem przedmiotu zainteresowania, wprawiać w dumę z wyrwania przyrodzie kolejnego kawałka tajemnicy, ale przede wszystkim ustala ostateczny kontekst. Większość rozpatrywanych w jej ramach scenariuszy nie jest dla Ziemian optymistyczna. Na szczęście niemal wszystkie typy perspektyw to odległe miliardy lat. Tylko jeden mógłby nas (nasze ciała, planetę, Galaktykę,...) w każdej chwili zniszczyć, choć na szczęście byłby to tak szybki proces unicestwienia, że neurony nie zdążyłyby o tym powiadomić naszego mózgu. Zawsze to jakaś forma pocieszenia. Ostatecznie książka młodej kosmolożki Katie Mack zawiera sporo optymistycznych relacji z konsekwencji poznawczych ludzkiej ciekawości, która w kontekście Wszechświata zaspokajana jest nadspodziewanie często. "Koniec wszystkiego. Scenariusze kosmicznej apokalipsy"(*) to oparta na najnowszych wynikach teoretycznych i obserwacyjnych, poglądowa próba przystępnego zaprezentowania przyszłych losów uniwersum.
Książka zawiera tylko jeden wzór (ten sam, co umieścił w swojej słynnej pracy o czasie Hawking) i z reguły trzyma równy poziom sposobu prezentacji zagadnień kosmologicznych - taki dostępnych każdemu zainteresowanemu. Mack stara się stosować potoczysty, z minimalną dawką technikaliów i branżowego slangu, język. Sporo w tym ukłonów do młodego pokolenia czytelników dystopii. Taki zabieg poszerzył krąg potencjalnych odbiorców, choć z drugiej strony wymusił kilka narracyjnych uproszczeń utrudniających pozostawienie czytelnika z solidną dawką wiedzy. Przydałaby się jakaś tabelka, resume, podsumowujące możliwe scenariusze i wzajemne relacje między nimi. Miałbym kilka zastrzeżeń dydaktycznych do nonszalancji i niekonsekwencji autorki (opis promieniowania reliktowego i sposób ustalenia prawa Hubble'a-Lemaître'a niepotrzebnie zostały rozbite na fragmenty - str. 46 i 80 oraz str. 96 i 186 - odpowiednio dla obu zagadnień).
Uwagi krytyczne to na szczęście połączenie drobnych formalnych uchybień z moim subiektywnym odbiorem narracji. Ostatecznie książka jest bardzo cennym źródłem aktualnych ustaleń o przyszłych losach kosmosu, co dotychczas nie stanowiło wyłącznego tematu żadnej dostępnej po polsku książki popularnonaukowej. Słusznie Mack skupiła się na zaakcentowaniu roli ciemnej energii, która choć wciąż stanowi zupełną niewiadomą, to od ponad dwóch dekad uświadamia naukowcom, że to jej postać i ostateczny fizykalny status determinują losy kosmosu. A ten na pewno będzie się zmieniał. Być może osiągnie stan maksymalnej entropii w cieplnej śmierci, być może przestrzeń ulegnie rozerwaniu, być może zderzymy się z branową strukturą w wyższych wymiarach, co popchnie Wszechświat w nowe istnienie, być może jesteśmy zanurzeni w cykliczności istnienia materii, być może próżnia kwantowa się rozpadnie w wyniku opuszczenia aktualnie okupowanego stanu fałszywej próżni, co zanihilowałoby nas w szybki i bezbolesny sposób. Wszystkie te katastrofy wprowadziła Mack sukcesywnie i sugestywnie, czyli atrakcyjnie dla odbiorcy. Przemyciła przy okazji kilka faktów z podstaw fizyki i astronomii. Najbardziej cieszę się z poświęcenia przez nią sporo uwagi na problem pomiaru odległości kosmicznych. A już oklaski należą się za zrefowanie paradoksu zwiększania się rozmiarów obiektów, od pewnej odległości, w miarę oddalania się od nas (str. 140-142), co wynika ze skończoności prędkości światła. Opisu tego dziwnego efektu nie spotkałem wcześniej nigdzie w literaturze popularnej.
Wszechświat jest dziwny, bardzo dziwny. Pulsuje, ekspanduje, zmienia formę, wypełnia przestrzeń materią i energią, tworzy i niszczy światy i, co najważniejsze, zaoferował warunki na istnienie Homo sapiens. Może przerażać każdy element go opisujący, ale ostatecznie to nasz dom. Podsumowujący rozdział książki, to powrót do wymiaru ludzkiego z tym kosmicznym dramatem. Przywołane przez Mack wypowiedzi kolegów kosmologów uświadamiają, że wszyscy mają poczucie, że ich poszukiwania, choć realizują naukową ciekawość, to raczej nie wpływają na poznanie zagrożeń czyhających na nas w bliższej przyszłości. Ale z drugiej strony, gdzie byśmy byli, gdybyśmy tkwili w platońskiej jaskini bez chęci sprawdzenia, czym są te cienie na ścianie? "Koniec wszystkiego" to momentami fascynująca, wprawiająca w zadumę lektura dla każdego ciekawskiego Ziemianina.
DOBRE PLUS - 7.5/10
========
* Tym razem, biorąc pod uwagę sposób prezentacji treści, uważam że tłumacze zmodyfikowali oryginalny tytuł w dobrym kierunku. Ten angielski - "The End of Everything (Astrophysically Speaking)" - sugerował nieco bardziej formalny tekst.