Jerzy Besala nieodmiennie zachwyca. "Alkoholowe dzieje Polski" to książka wciągająca, miejscami bardzo szokuje. Pomimo ogromu stron, czyta się wyśmienicie. Jednak nasuwa się smutna refleksja – gdyby nie alkohol, wiele brawurowych akcji czy wydarzeń w dziejach Polski, nie miałoby miejsca. Niemniej książka pozwala zrozumieć, jak spożywanie "napojów wyskokowych" pomagało przetrwać ten trudny wojenny czas, nie tylko Polakom, choć to głównie z naszej perspektywy pisał Autor, ale i Anglików, Niemców czy Sowietów.
Jerzy Besala, poza świetnym pomysłem na książkę, musiał poświęcić zbieraniu materiałów szmat czasu. Należy mu się za to ogromny, naprawdę ogromny szacunek. Byłem pod wrażeniem pewnych faktów, które zmieniły mój obraz postrzegania takiej instytucji, jak choćby wojsko. Szczerze, bardzo się zawiodłem, że Polacy tak bardzo ulegali swoim nałogom. W jakimś stopniu rozumiem stres jaki przeżywali, i że musieli go w jakiś sposób odreagowywać. Ale nie podoba mi się, że robili to kosztem zwykłych ludzi, tych, których mieli bronić... Wstyd mi trochę, i tyle. Fakt, pili nie tylko Polacy, jednak książka Besali rozwiała resztki mitu, który zawsze miałem gdzieś z tyłu głowy. Już nie wierzę, że polscy żołnierze byli tymi niewzruszonymi herosami, o nieskazitelnych rysach charakteru (no może poza Janem Karskim) – bo nie byli. Zadziorni, niepokorni, nonsalanccy tam, gdzie takimi być nie powinni.
Z "Alkoholowych dziejów Polski..." dowiecie się jak polscy żołnierze wykradali ludziom jedzenie. Jak rozkradali magazyny z żywnością, a przede wszystkim z alkoholem. Poznacie wiele faktów, jak na rauszu, ci rzekomo niezłomni, bali się podejmować decyzje. Zobaczycie jak często uciekali od świadomych wyborów. Zdaję sobie sprawę, że Autorowi nie chodziło tylko o to, ale osobiście najbardziej mnie to dotknęło. Ale co zrobić, w czasie wojny dziczeją i tak już dzikie obyczaje. A wierzcie mi, polscy oficerowie nie należeli do elity, na pewno nie kulturalnej, jeszcze przed rozpętaniem wojny. Ale o tym, poczytajcie sami.
Jerzy Besala w świetny sposób oddał również nastroje i obyczaje naszych okupantów i naszych sojuszników. Libacje, orgie, przekręty, i to po obu stronach konfliktu. Wiele z tego, co przytoczył Autor potwierdza to, o czym opowiadały moje babcie. Zwłaszcza fakt, że żołnierze niemieccy i sowieccy z pierwszej linii frontu, okazywali się być lepszymi ludźmi, niż ci, którzy podążali za nimi. "Pierwszoliniowcy" byli bardziej uporządkowani, oczywiście nie wszyscy, jakby bardziej ludzccy, bardziej ucywilozowani; ci z dalszych linii, ewidentnie pozwalali sobie, wręcz lubowali się w bestialstwie na niewyobrażalną wręcz skalę. Momentami, miałem wrażenie, że to wszystko, o czym pisze Besala, to wytwór jakiegoś potwornego koszmaru. Niestety, wszystko miało miejsce w rzeczywistości.
Każdy z rozdziałów czegoś uczy. Niemniej jeden jest naprawdę niesamowity. Mnie spodobał się rozdział 21 – "Miłość w czasach zarazy". Opowiada on o trudnych kontaktach polsko-niemieckich, z naciskiem na miłość, trudną miłość. Przecież wojna to nie tylko dramaty, choć jest ich taki ogrom. Czasem zdarza się również coś głębszego, co łączy okupanta z podbitym. Wiele fragmentów przytoczonych przez Besalę, opowiada również o tym, jak niektórzy poświęcali siebie, swą duszę i ciało, zwłaszcza kobiety, tylko po to, aby zdobyć informacje, które pomogą kogoś uratować. Nasza wieczna dusza polska – ojczyzna ponad wszystko. Nie wiem, czy byłbym zdolny aż tak bardzo się poświęcić lub zrozumieć, że ktoś z moich bliskich taką ofiarę składa na ołtarzu Polski. A może... obym nigdy nie musiał się przekonać.
Słowem gorąco polecam wam tę pozycję. I ostrzegam – na pewno zmieni wasze postrzeganie II wojny światowej i naszej słowiańskiej, ułańskiej fantazji i honoru. Co gorsza, pożałujecie, że nie czytaliście poprzednich trzech części cyklu. Ja żałuję bardzo, i już wiem, co przyniesie mi święty Mikołaj w prezencie. Pozdrawiam.
"Książkę otrzymałem/otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl".