„Alibi na szczęście” to debiut młodej warszawianki, nauczycielki języka polskiego Anny Ficner-Ogonowskiej. I to jaki debiut! Książkę potajemnie wysłał do wydawnictwa mąż Autorki, za co ja (i myślę, że wiele czytelniczek) jestem baaardzo wdzięczna. Ta powieść już samymi gabarytami robi wrażenie (ponad 650stronnicowy debiut!) a wnętrze…? Cudowne…
Hania – główna bohaterka powieści to również warszawianka i polonistka. Uczy w jednym z liceów, mieszka w pięknym, dużym domu, ma przyjaciół i urodę. Jednak jej prawdziwe życie skończyło się pewnego sierpniowego dnia… Dziewczyna wciąż nie może się pozbierać po tamtej sierpniowej tragedii. W jej życiu dominuje strach. Znieczula się pracą i wyjazdami nad morze.
Szum morza, pomarańcz, herbata z cytryną i rozmowa z panią Irenką działa kojąco na tą dwudziestosześciolatkę. Właśnie u pani Irenki Hania odzyskuje wewnętrzny spokój – chociaż na chwilę… Ta starsza kobieta jest jak anioł stróż. Ona zawsze pomoże, przytuli, doradzi. To czysta mądrość i dobroć, postać bardzo ciepła i sympatyczna, którą każda z nas chciałaby znać.
Jest także Dominika – przyjaciółka jeszcze z dzieciństwa, „przyszywana siostra”, „żywioł” i „kotwica” Hani. Jaka jest Dominika? Jest świetna! Jedna z moich najulubieńszych bohaterek! Domi to osoba bardzo impulsywna i energiczna, ciągle pędzi twierdząc, że: „po co chodzić, skoro można biec?” i ma niewyparzony język, ale to dziewczyna o iście gołębim sercu. Zawsze można na nią liczyć. Taka przyjaciółka to prawdziwy skarb. Ogromnym atutem tej książki są dialogi z udziałem Dominiki. Wiele razy wybuchałam niepohamowanym śmiechem, czytając je.
Mikołaj Starski – zdolny i przystojny architekt nie ma pojęcia o problemach i strachu Hanki. Jest oczarowany śliczną nauczycielką o włosach w kolorze gryczanego miodu i pięknych, miodowych oczach. Hania to dla niego ideał, kobieta z jego marzeń. Jednak nie jest prosto dojść do jej serca. Mikołaj musi walczyć. Nie tylko z bojaźnią Hani, ale nawet z członkiem własnej rodziny… Mężczyzna próbuje otworzyć Hankę. Otworzyć ją na siebie, miłość, szczęście. Chce ją przekonać, że ona także może być szczęśliwa, że nie ma żadnego alibi (na) dla szczęścia. Nie jest to niestety łatwe.
Czy Mikołajowi się uda?
Czy Hania odnajdzie nadzieje na lepsze życie?
Czy pokocha zdeterminowanego architekta?
Co stało się tego sierpniowego dnia, że Hanka nadal nie może się otrząsnąć?
Czemu Hania…boi się imienia „Mikołaj”?
„Alibi na szczęście” to piękna opowieść o walce o uczucie, prawdziwej przyjaźni i wielkiej miłości. Nie jest to przesłodzone romansidło, ale niezwykle mądra i ciepła książka, której bohaterów moglibyśmy spotkać w prawdziwym życiu. Idąc na zakupy, wchodząc do liceum czy idąc po prostu chodnikiem, wydaje mi się, że zaraz spotkam mamę Mikołaja, Hanię, Dominikę… Postacie są bardzo realne i tak wyraziste, że na zawsze zapisują się w pamięci czytelnika. Debiut Anny Ficner-Ogonowskiej to porywająca lektura, od której nie można się oderwać! Mimo ilości stron, połyka się ją jednym tchem! Niesamowity humor, piękne opisy, świetni bohaterowie i wspaniały, żywy język – to wszystko sprawia, że ta książka jest absolutnie genialna!
Jeśli zostaliście zachęceni tą książką – przeczytajcie, jeśli nie…To też przeczytajcie. Naprawdę warto. Spędzicie kilka (a może i mniej?) bardzo przyjemnych wieczorów a i później trudno Wam będzie przestać myśleć o tej niezwykłej historii…