Nikt tak jak Proust nie potrafi zatrzymać się nad chwilą, opisując ją w sposób malarski, przyglądając się jej ze wszystkich stron i szukając analogii z innymi chwilami. Nikt tak jak Prostu nie potrafi sportretować swoich bohaterów, nie tylko opisując ich i ich poczynania, ale przeprowadzając psychoanalizę ich zachowań i postawy. Narrator wchodzi w wiek młodzieńczy i zaczyna skupiać uwagę na dziewczętach. Zaczyna od najbliższego otoczenia, czyli na Gilbercie, córce Swanna i Odett. Możemy zobaczyć jak ślub z nieodpowiednią kandydatką rujnuje reputację nawet najbardziej wyrafinowanych i inteligentnych ludzi. Rodzina narratora, która nie ma najwyższych koneksji nie utrzymuje z Swannem kontaktów. Jednak rodzina Swanna nie pozostaje samotna. Możemy zobaczyć hierarchiczną strukturę przyjęć i salonów. Każdy znajduje odpowiednie dla siebie salony. Jednak jest to problem dyskutowany i śledzony, kto i gdzie bywa. Każdy ma ambicje przesunąć się w tej hierarchii salonów wyżej. Salon Odett jest interesujący, spotykamy tutaj artystów, naukowców. Jest to pierwszy salon, na którym zaczyna bywać Marcel. Ważną częścią życia Marcela stają się wizyty w teatrze, operze i innych przybytkach kultury. Dzięki temu uczestniczymy w ciekawych dyskusjach na temat percepcji sztuki i roli twórców w kulturze. Sam narrator też snuje bardzo interesujące refleksje na ten temat. Oczywiście nie może zabraknąć zauroczenia aktorkami i światem teatru, dla niego do tej pory obcym. Zbliża się jednak lato i Marcel wraz z Babką udaje się na następne parę miesięcy do nadmorskiego kurortu Balbec. Tam dopiero nas młodzieniec rozwija skrzydła i odnajduje towarzystwo równe wiekiem, z którym miło spędza czas. Oczywiście najważniejsze jest towarzystwo „rozkwitających dziewcząt” . Dziewcząt, które jak on wkraczają w wiek flirtów i miłostek. Właściwie zakochuje się we wszystkich, jednak najważniejsza staje się Albertyna. Znowu poznajemy inną płaszczyznę spotkań. Nie ogranicza się jednak do samych dziewcząt. Poznajemy też Elstira, malarza, którym Marcel jest zafascynowany. Wkraczamy więc na powrót w świat sztuki, tym razem malarstwa i architektury. Marcel snuje na ten temat interesujące refleksje. Rodzi się też pierwsza młodzieńcza przyjaźń z Robertem de Saint-Loup, krewnym arystokratycznego rodu Guermantesów. To dzięki także tej przyjaźni przed Marcelem otworzą się drzwi salonów dotąd zamkniętych.
Tematem tego tomu, jak i poprzedniego jest miłość. Tym razem jest to miłość młodzieńcza, gdzie dużą część jej wypełniają marzenia i wyobrażenia. Narrator po raz pierwszy wyjeżdża prawie samodzielnie nad morze, gdzie spędza lato, poznając grono przyjaciół, ale głównie skupiając się na „płci pięknej”. Ukazuje nam ze wszystkimi detalami i niuansami francuskie mieszczaństwo i burżuazję spędzającą lato w nadmorskim kurorcie.
Nie jest to łatwa lektura, ale warta spędzonych godzin. Zawiera w sobie tyle spostrzeżeń filozoficznych, socjologicznych i psychologicznych, że nie jest to stracony czas. Oprócz tego jest to genialny obraz epoki. Mimo, że jest to fikcja można ją potraktować jako powieść historyczną.