Magdalena Zimniak zajęła miejsce w gronie polskich autorek, po których książki sięgam w ciemno – zaczęło się od 𝐺𝑟𝑦 𝑝𝑜𝑧𝑎 𝑝𝑟𝑎𝑤𝑒𝑚, a kolejne thrillery autorki tylko umocniły jej pozycję w moim prywatnym rankingu. Wciąż powtarzam, że autorka pisze świetne książki, które czyta się z ogromną przyjemnością – jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało w kontekście thrillerów.
Tym razem Magdalena Zimniak skupiła się na więzi pomiędzy bliźniaczkami – specyficznej, trudnej do zbadania i często niezrozumiałej dla innych. Więzi, która pozwala wyczuwać emocje rodzeństwa, choć pozostaje tajemnicza i niewypowiedziana. Autorka w swoim najnowszym thrillerze zabrała mnie w głąb mrocznych zakamarków ludzkiego umysłu. Skutecznie mieszała mi w głowie, budując napięcie i wprowadzając mroczną atmosferę, a rzeczywistość nieustannie się zmieniała. Na przemian traciłam orientację w zagadkach sióstr i odkrywałam ich sekrety, aż w końcu, gdy wydawało się, że wszystko jest już jasne, pojawiał się kolejny zaskakujący zwrot akcji.
Historia w 𝑃ę𝑘𝑛𝑖ę𝑡𝑒𝑗 𝑘𝑟𝑧𝑒 jest dość zawiła, bo zawiera sporo elementów, więc trzeba się mocno skupić, by nie pogubić się we wszystkich wątkach, mimo że styl pisania Magdaleny Zimniak jest dość przyjemny i łatwy w odbiorze. Może nie jest to najlepszy thriller, jaki autorka napisała, ale wciąż zasługuje na uwagę i warto po niego sięgnąć.
Adrianna i Agnieszka to bliźniaczki jednojajowe, które łączyła silna, nierozerwalna więź. Z wyglądu były identyczne, ale diametralnie różniły się charakterami. Połączone były w sposób wymykający się racjonalnemu pojmowaniu – stanowiły dwie połówki tej samej całości, które mimo różnic doskonale się uzupełniały. Agnieszka była dzika, Adrianna – łagodna; Agnieszka ekstrawagancka, Adrianna – ułożona. Nie potrafiłyby istnieć bez siebie. A jednak coś je podzieliło.
Po latach życia na krawędzi, bez refleksji, Agnieszka nagle zapragnęła stabilizacji. Opuszcza swojego partnera i wyjeżdża w góry do domu, który wynajmują z siostrą, choć tak naprawdę to Adrianna go wynajmuje. Agnieszka odcięła się od rodziny przed swoimi dwudziestymi urodzinami, ale Adrianna ją odnalazła, bo chciała utrzymać z nią kontakt. Przez wiele lat Agnieszka żyła w sposób, który jej odpowiadał – wolny i nieprzewidywalny, ale w końcu miała tego dość. Postanowiła ułożyć swoje życie, jednak brakowało jej pieniędzy, by to zrobić. Może powinna zacząć pisać książki jak siostra?
W drodze do domu w górach Agnieszka spotyka przypadkowego mężczyznę, Bogdana, i zaprasza go do środka, choć wie, że siostra nie będzie zadowolona – ten dom miał być tylko dla nich. W oczekiwaniu na Adriannę Agnieszka i Bogdan siadają na dachu, popijają wino, a on opowiada jej historię tego miejsca, która wcale nie jest pozytywna. Podobno dom jest nawiedzony i straszy. Dlaczego? Otóż miały tu miejsce dwie tragedie – z rąk szaleńczo zakochanych mężczyzn zginęły dwie kobiety.
Czy dom rzeczywiście jest nawiedzony, sprawiając, że ci, którzy w nim mieszkają, tracą rozum i przyczyniają się do cudzej śmierci? Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście tak jest. Tym razem siostry nie rozmawiają spokojnie, zaczynają się kłócić, a do domu wraca tylko jedna z nich. Wkrótce okazuje się, że życie Ady Leman było pełne sekretów, zagadek i niedomówień. Wcale nie było tak idealne, jak mogłoby się wydawać, ani takie, jak je Adrianna przedstawiała. Wszyscy martwili się o samopoczucie idealnej Ady, która w rzeczywistości wcale taka nie była.
W 𝑃ę𝑘𝑛𝑖ę𝑡𝑒𝑗 𝑘𝑟𝑧𝑒 podobała mi się intrygująco poprowadzona narracja, która z teraźniejszości nieoczekiwanie przeniosła mnie do czasów, gdy bliźniaczki miały po osiemnaście lat. Kiedy były nierozłączne, tworzyły jedność, choć każda z nich miała zupełnie inne podejście do życia. Różniły się, ale doskonale się rozumiały i uzupełniały. Pierwszy rozdźwięk pojawia się, gdy obie zakochują się w tym samym chłopaku – Agnieszka oficjalnie, a Adrianna skrycie. Z tego powodu Ada zrywa ze swoją dotychczasową sympatią, który nie przyjmuje tego ze stoickim spokojem, wręcz przeciwnie. Kiedy chłopak Agnieszki wybiera Adę na swoją nową dziewczynę, ta zupełnie traci dla niego głowę. Agnieszka, wbrew pozorom, nie potrafi przyglądać się temu spokojnie. Pragnie być oddzielnym człowiekiem i nie chce spotykać się z siostrą – ma dość bzdur o bliźniaczej więzi. Ścieżki sióstr jeszcze bardziej się rozchodzą, gdy na plaży znajdują zwłoki młodej dziewczyny wyrzucone przez morze. Agnieszka angażuje się w prywatne śledztwo, by dowiedzieć się, czy dziewczyna faktycznie popełniła samobójstwo, jak twierdzi policja, czy może ktoś się do tego przyczynił, podczas gdy Adrianna woli trzymać się z dala od tej sprawy.
Agnieszka grzebała w życiu Natalii, goniąc za czymś, czego sama nie potrafiła nazwać – czymś, co ostatecznie niszczyło jej życie. Zaniedbała relację z siostrą, tak bardzo skupiając się na próbie odkrycia przyczyny śmierci nieznajomej dziewczyny. Nachodziła rodziców Natalii, pogrążonych w rozpaczy, którzy pozwalali jej węszyć w życiu ich córki. Być może sądzili, że to pomoże im uwolnić się od winy, którą się obarczali. Chcieli, by obca dziewczyna dotarła do czegoś, co pozwoliłoby im zrozumieć, dlaczego ich córka postanowiła odebrać sobie życie. Czego sami nie potrafili odkryć, a ona chciała im dać tę prawdę, nawet jeśli nie byłaby zbyt piękna. Agnieszka, skoncentrowana na sprawie Natalii, nie zauważyła, że Ada zaczyna się od niej oddalać. Za bardzo skupiła się na zagadce, którą chciała rozwiązać, bo tajemnice wciąż się mnożyły. Niestety, prawda, którą odkryje, poprowadzi ją prostą drogą do tragedii.
𝑃ę𝑘𝑛𝑖ę𝑡𝑎 𝑘𝑟𝑎 to bardzo dobrze napisany thriller, w którym autorka pokazuje, jak zwyczajne na pozór sprawy mogą w końcowym efekcie okazać się zupełnie inne. Silna więź między bliźniaczkami staje się przyczyną ich problemów. Ta więź, która przez długi czas była ich fundamentem, w pewnym momencie pęka jak lodowa kra, a jedna z sióstr rozpada się na drobne kawałki. Tylko która z nich? Odpowiedzi na to pytanie autorka nie zdradza aż do samego końca, a rozwiązanie okazuje się być szokujące. „A po nocy przychodzi dzień…” Czy zakończenie jest takie, jak się spodziewałam? Nie. Zupełnie nie. Ale jest zaskakujące. Po nocy wcale nie nadszedł dzień.