K.C. Hiddenstorm ponownie mnie nie zawiodła. Bardzo lubię pióro autorki i chętnie wracam do jej powieści. Jak było tym razem?
Lindę Hill po przebytej grypie męczy okropny kaszel. Kobieta robi badania i wkrótce dowiaduje się, co jej dolega. Diagnoza jest ostateczna: rak płuc, nieoperacyjny, w zaawansowanym stadium, nie dający żadnych nadziei na przeżycie. Linda nie potrafi się z tym pogodzić. Nie rozumie, dlaczego akurat jej się to przytrafiło. Ma kochającego męża i całe życie przed sobą. Jest jeszcze taka młoda. Musi coś zrobić. Szuka alternatywnych metod leczenia i tym sposobem trafia na Fundację Ostatniej Szansy, którą prowadzi ekscentryczna Nayhija Mara. Kobieta obiecuje Lindzie, że zostanie wyleczona, jeśli w ciągu trzydziestu dni jej mąż jej nie zdradzi. Lindzie trochę taki układ śmierdzi, bo kto normalny nie bierze za swoje usługi pieniędzy, tylko proponuje dziwny, do tego dość łatwy do spełnienia układ. Jednak kobieta nie ma nic do stracenia, bo przecież i tak umiera. Do tego wie, że jej mąż ją kocha i wierzy w jego wierność. Podpisuje kontrakt, nie spodziewając się, jakiego rodzaju zło sprowadza na siebie i męża. Nayhija jest dobra w tym, co robi, nigdy nie przegrywa. A teraz ma w planie uwieść męża Lindy. Czy jej się to uda? Czy Adam ulegnie pokusie? Czy Linda przeżyje?
Ależ to była fascynująca historia! Połknęłam ją praktycznie na raz, chociaż do najcieńszych lektur nie należy, bo liczy ponad 400 stron. Ale tyle się tu dzieje od samego początku, że nie sposób oderwać się od tej opowieści, dopóki nie dowiemy się, co się stanie. W trakcie pojawiają się pytania. Kim jest tajemnicza Nayhija? Dlaczego robi to, co robi? Dlaczego wszędzie, gdzie się pojawia, zostawia za sobą zgliszcza? Czego chce? Na część pytań dostajemy odpowiedź w trakcie lektury, na resztę odpowiedzi musimy poczekać. W tym na tę najważniejszą. Co stanie się z Lindą?
Pokładać ślepą, bezgraniczną wiarę w drugim człowieku, to jak wbić sobie nóż w serce i go przekręcić. Czy naprawdę o tym nie wiedziała? Czy była aż tak naiwna?
Autorce udało się z powodzeniem połączyć kilka gatunków w jednej powieści. Erotyki nie lubię, a jest tu obecna w dość sporej ilości. Jednak autorka pisze tak, że owa erotyka nie razi i nawet ja czytam ją z przyjemnością. Sceny erotyczne nie są wulgarne. Są napisane subtelnie i ze smakiem. Nie brakuje w tej książce tego, co bardzo lubię. Jest mrok, duuużo mroku. Sceny walki mogą powalić na kolana. Są dokładnie opisane, niejednokrotnie brutalne i mocne. Najmocniejszym punktem książki jest jej fabuła, a właściwie pomysł na nią. Czegoś takiego nie czytałam nigdy wcześniej. Chociaż obawiałam się trochę połączenia wątków fantastycznego, romantycznego, obyczajowego i sensacyjnego, wyszło świetnie. Nayhija to istota nie z tego świata. Z jakiego, nie mogę napisać, ale musicie wiedzieć, że to właśnie ona stanowi główną oś fabuły i pcha akcję do przodu z niewiarygodną wręcz prędkością. Nie potrafię jednoznacznie ocenić tej bohaterki. Jest zła, do szpiku kości zła. Nie wiem, czy można takie zachowanie tłumaczyć, bo to, co robi wymyka się chyba wszelkim ocenom. Jednak w trakcie lektury poznajemy jej przeszłość, krzywdy, jakich doznała i obecne troski. I chociaż nawet nie chcemy, zaczynamy ją tłumaczyć. I odczuwać wobec niej coś w rodzaju sympatii. Lubię takich bohaterów, jakich tworzy K.C. Hiddenstorm. Nie dość, że każdy z nich jest wyrazisty i wiele wnosi do tej opowieści, praktycznie każdy jest postacią złożoną, którą trudno ocenić z moralnego punktu widzenia. Skomplikowany jest też Adam, mąż Lindy. Mężczyzna jest bardzo ciekawą postacią, którą można analizować do woli, bo mamy doskonały wgląd w jego przemyślenia i motywy działania. Przede wszystkim jednak i to muszę podkreślić, bohaterowie tej powieści są autentyczni. Myślący, odczuwający, walczący ze sobą i z przeciwnościami losu.
Nie dość, że przez książkę się płynie, bo akcja jest bardzo dynamiczna, emocje płynące z niej uderzają w nas z siłą wodospadu. Styl autorki jest przystępny i bardzo plastyczny. Mimo, że wiele się w powieści dzieje, jest czas na własne przemyślenia. Autorka poruszyła w swojej powieści kilka ważnych kwestii. Najważniejszą jest zaufanie, jakim obdarzamy bliską nam osobę. Linda i Adam są udanym małżeństwem. Kochają się i nic nie wskazuje na to, że cokolwiek mogłoby ten związek zepsuć. Okazuje się jednak, że wystarczy naprawdę niewiele, aby pojawiły się zazdrość, niedomówienia, kłamstwa. Wystarczy, że ktoś, nawet specjalnie się nie wysilając, odrobinę namiesza. A potem idzie już z górki. Świetnie zostało ukazane, co dzieje się z człowiekiem w takiej sytuacji. Jest przedstawiony cały proces, krok po kroku. To, co spotkało Lindę i Adama daje wiele do myślenia. Każe się zastanowić nad tym, czy jesteśmy w stanie zaufać komuś na sto procent. I co to właściwie dla nas oznacza. Książka jest o tym, do czego jesteśmy w stanie się posunąć w imię prawdziwej miłości. Do czego może doprowadzić zwątpienie i brak perspektyw na przyszłość. Miesza się w tej powieści cierpienie z radością, szaleństwo z normalnością, zwątpienie z nadzieją, nienawiść z miłością. Autorka porusza w swojej powieści również bardzo trudny temat gwałtu i jego konsekwencji.
Ona okłamywała męża, a on ewidentnie okłamywał ją. Okłamywali się oboje. Czy tak wygląda początek końca każdego związku? Czy to są symptomy poprzedzające upadek?
Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak wiele można poświęcić w imię miłości i wiary w uczucia drugiej osoby, przeczytajcie „30 dni”. To jedno z najlepszych połączeń fantastyczno-realistycznych, jakie miałam okazję czytać. Angażuje, miesza w głowie, szokuje i nie pozostawia obojętnym. O tej książce będziecie myśleć jeszcze długo po jej ukończeniu. Bardzo polecam!
Recenzja pochodzi z bloga:
https://maitiribooks.wordpress.com/2020/07/08/30-dni-k-c-hiddenstorm/