Magdalena Grzebałkowska "1945 Wojna i pokój",
Wydany ponownie w związku z niedawną premierą "Wojenki", nagrodzony Nike czytelników w 2016 roku reportaż historyczny o pierwszym roku wolności, będącym niejako pomostem pomiędzy pokojem a trwającymi jeszcze w wielu miejscach działaniami wojennymi, przeczytałam jednym tchem.
Ogromne wrażenie robi już wybrane na okładkę nowego wydania zdjęcie, na którym uchwycona została chwila rodzinnego posiłku. Niby codzienna czynność, być może rodzina ma również to szczęście, że zaraz po zakończeniu wojny zasiada do jedzenia w komplecie. To zdjęcie jednak porusza. Jedzony wspólnie posiłek w mieszkaniu, z którego pozostały praktycznie gruzy zamiast cieszyć rodzinną idyllą, przywołuje niepokój. Przypomina mi się w tym momencie dom wujostwa, który odwiedzałam będąc dzieckiem. Z jednej strony, prawdopodobnie od czasów wojny, nie miał już balkonów, a ściany zostały tymczasowo zabudowane. Ta tymczasowość trwała dobre ponad trzydzieści lat, aż do ich przeprowadzki i wyburzenia kamienicy.
Jestem urzeczona narracją tego reportażu. Magdalena Grzebałkowska opisuje w nim wydarzenia sprzed kilkudziesięciu lat, a robi to w tak obrazowy sposób, jakby osobiście ich doświadczyła, jakby miała możliwość być w miejscach, o których wspomina i bardzo dobrze znała wszystkich swoich bohaterów.
To wszystko powoduje, że czytając, i ja miałam wrażenie, bycia naprawdę blisko wydarzeń i ludzi tamtego przełomowego, będącego zakończeniem kilkuletniej wojny, roku. I też oprócz wielkiej radości czułam niepokój, strach przed wysiedleniem, konieczność szukania sobie nowego nowego miejsca na ziemi, ogromną biedę, tęsknotę za bliskimi, którzy już nie żyją, musiałam na nowo odkrywać swoją tożsamość narodową, strzec rodzinnych wspomnień, poszukiwać korzeni, chciałam się uczyć, bawić, pracować, odczuwałam strach przed zmianami. Takie uczucia towarzyszyły w końcu milionom osób, które przeżyły wojnę, a potem musiały się przemieszczać, migrować, uciekać, ukrywać się, znosić wskazywanie palcem, trafiały do kolejnych obozów, domów dziecka, rodzin zastępczych, w których nie zawsze były szczęśliwe.
Ogromną wartością dodaną reportażu są również liczne zdjęcia. Niesamowite wrażenie robią także fragmenty tekstów i ogłoszeń zamieszczanych w ówczesnych gazetach. Ludzie ogłaszają w nich chęć zakupu bądź sprzedaży przeróżnych rzeczy, szukają informacji o bliskich, oferują usługi, oddają i przyjmują na wychowanie osierocone dzieci, nie odpowiadają za długi współmałżonków, przepraszają za pomówienia. Ten będący również historią naszych rodzin reportaż, jest lekturą obowiązkową.