Ernest Hemingway "Komu bije dzwon", przełożył Rafał Lisowski,
Ucieszyły mnie bardzo zawarte na końcu książki przypisy wyjaśniające, w którym dokładnie miejscu Ernest Hemingway umieścił akcję swojej powieści. Jak na pisarza, ale również dziennikarza oraz korespondenta wojennego przystało, nie wybrał on miejsca całkowicie fikcyjnego, a góry Sierra de Guadarrama, miejsce zaciekłych walk między siłami republikańskimi, a frankistami. Również postać Roberta Jordana ma swój pierwowzór, choć ja chcę myśleć, że spośród kilku wskazywanych do niego osób, to w dużej części ma on cechy Ernesta Hemingwaya. Natomiast generał Goltz, którego Jordan często wspomina, to Karol Świerczewski "Walter", działacz komunistyczny, który uczestniczył w wojnie domowej w Hiszpanii.
Chociaż akcja powieści trwa tylko trzy dni, w trakcie których przybyły w góry, uczestniczący w wojnie domowej Amerykanin, saper Robert Jordan przy pomocy zwerbowanej ukrywającej się tam niewielkiej grupy przeciwników frankistowskiego reżimu ma rozpocząć przygotowania do ataku na placówkę wroga i w konsekwencji wysadzić most, to w tym czasie mamy możliwość bardzo dogłębnego zaznajomienia się z jakże różniącymi się od siebie postaciami, które jakże szczegółowo zostały sportretowane przez Ernesta Hemingway'a.
Jest przybyły ze Stanów ochotnik Inglés –Robert Jordan. Młodziutka Maria, która zdążyła już poznać okropieństwa wojny domowej i została uratowana przez partyzantów z wysadzonego wcześniej pociągu. Kolejna kobieta, a zarazem niezwykle silna osobowość to Pilar, kochanka znającego życie dowódcy Pabla, który z racji swojego doświadczenia najszybciej ze wszystkich zauważa nikłe szanse na korzystny dla strony republikańskiej wynik tej nierównej walki. Jest doświadczony Anselmo, dla którego zabijanie jest złem. Są wreszcie Augustin, cygan Rafael, El Sordo czy Primitivo. Silni, choć jednocześnie pełni wątpliwości, posiadający marzenia, a jednak skazani na porażkę.
"Komu bije dzwon" uderza surową narracją, umiejętnie podtrzymuje napięcie, uwypuklając obrazy moralnych dylematów, które towarzyszą bohaterom powieści.
W wersji oryginalnej w dialogi bohaterów Hemingway wplótł hiszpańskie konstrukcje językowe mające na celu uwiarygodnienie przebiegu akcji i pokazanie komunikacji pomiędzy bohaterami. Także w polskim tłumaczeniu tekst dialogów pełen jest językowych niedoskonałości, karkołomnych hiszpańskobrzmiących wulgaryzmów mających na celu ominięcie ówczesnej cenzury. To wszystko po to, by poczuć potoczność języka, którymi posługują się bohaterowie. Dobrze, że na końcu książki Rafał Lisowski, autor przekładu wyjaśnia, skąd ten językowy zabieg narracyjny pojawił się u Hemingwaya, a jednocześnie odkrywa przed czytelnikiem kulisy swojej translatorskiej pracy.