"Tragedia państwa Zakrzyskich uświadomiła mi jeszcze jedno, aby cieszyć się z życia, które mamy, które trwa, doceniać nadzieję na lepszą przyszłość, która mimo przeciwności losu tli się w naszych sercach, jak ten maleńki płomień świecy."
Lili – główna bohaterka – dostrzega wiele radości w życiu na wsi, zachwycając się jej pięknem. Miłość rodziców, przyjaźń i ciężka praca zrobiły z niej silną kobietę. Była świadkiem okrucieństw wojny. Leżąc na łożu śmierci, przy jednym wspomnieniu zatrzymuje się na dłużej. Widzi je przed swoimi oczami i łza, która spływa po jej pomarszczonym policzku, otwieraj jej serce… Wraca do czasów szaleńczej miłość, oddanej przyjaźni i odwiecznej tęsknoty, która towarzyszyła jej przez całe życie.
Już nie pamiętam, kiedy jakakolwiek książka wstrząsnęła mną tak bardzo. Jest to pozycja wyjątkowa, piękna, wzruszająca, subtelna. Losy Lili przelane na kartki tej powieści pochłonęłam jednym tchem, nie mogłam oderwać się od jej przygód i wspomnień. Jest to debiut autorki i mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że to debiut bardzo udany, wręcz niesamowity. Nie jest to zwykła powieść - to historia przepiękna, z wojennym wątkiem, ale też wątkami miłosnymi bardzo wzruszającymi. Przy tej książce, jak dawno przy żadnej innej, uroniłam wiele łez. Książka chwyta za serce, wbija w fotel.
Nie jest to pozycja łatwa, gdyż opowiada o chwilach tragicznych, przykrych momentach bezradności, słabości. Główna bohaterka została wykreowana w świetny sposób, utożsamiałam się z nią, a czytając kolejne kartki powieści ciepło robiło mi się na sercu. Bardzo podziwiałam Lilię za jej odwagę, za to, że mimo wszystko się nie poddawała, bo nie jeden człowiek po takich przeżyciach by się nie podniósł. Książka pokazuje, jak wiele jesteśmy w stanie zrobić dla miłości, tej prawdziwej, jedynej. Ukazuje więzi międzyludzkie, które mogą pokonać wszelkie trudności. Sprawia, że w jednym momencie odczuwamy radość, by następnie płakać ze smutku. Pozycja bardzo życiowa, traktująca o problemach życia codziennego - miłości, rodzinie, przyjaźni, narodzinach, śmierci.
Jest to swego rodzaju pamiętnik - autorka podsumowuje swoje życie, leżąc w szpitalu i czując, że jej życie dobiega końca. Leży i umiera w otoczeniu najbliższych - córki, wnuczki szczęśliwa, że już niedługo spotka się z osobami, które kochała. Myślę, że jest to pozycja, którą z całym przekonaniem można nazwać literaturą piękną - traktującą o istotnych życiowych sprawach, o rzeczach w życiu najważniejszych.
Mimo, że książka momentami jest naprawdę smutna, to pokazuje, że zawsze warto mieć nadzieję, że złe chwile z czasem odchodzą, by potem wzeszło słońce. Czas leczy rany, ale czy na pewno? Czy takie przykre doświadczenia, które spotkały naszą bohaterkę z czasem odejdą w niepamięć? Czy da się z nimi żyć? Zachwycam się tą pozycją i na długo zostanie ona w mojej pamięci, dlatego polecam każdemu by się z nią zapoznał. Warto!
"Cenię swoich rodziców za to, że przekazali mi tak wiele wartości. Aby starać się być dobrym człowiekiem, nie robiąc nic wbrew sobie oraz patrzeć z miłością i ze zrozumieniem na drugiego człowieka. Być pracowitym i oddanym temu, co ważne. Być skromnym człowiekiem, nieważne, ile posiadasz..."