"To słodko-gorzkie uczucie, gdy coś ważnego nie jest do końca twoje, ale nadal możesz tego doświadczać. Chcesz się cieszyć, lecz może wcale nie ma ku temu powodów. Nie wiesz przecież, jak długo ten stan wystarczy temu, który traktuje cię jak swoją marionetkę. Nie wiesz, kiedy znudzi mu się wymyślony plan i znajdzie inny, w jego mniemaniu lepszy"
Lucy po stracie swoich bliskich rozpoczyna nowe życie. Przenosi się do zamku, gdzie poznaje swoich nowych krewnych.
Pojawia się przyjaźń, a nawet miłość. Jej spokój jednak zostaje przerwany przez morderstwo, a raczej więcej niż jedno i tajemnice z tym związane.
Kto jest mordercą? Jakie tajemnice skrywa rodzina? Jaką tajemnicę skrywa Lucy? Czy mimo przeszkód jest szansa na miłość?
"Lepiej nie wierz we wszystko, co mówimy. Każdy prowadzi tu własną grę"
Lucy po po śmierci swoich bliskich została całkiem sama. A przynajmniej początkowo tak się jej wydaje. Okazuje się, że ma rodzinę. Rodzinę, której status gwarantuje jej dużo możliwości. Lucy się przeprowadza, ale ma pewną tajemnicę i lepiej, żeby nie ujrzała ona światła dziennego. Ale jaka to tajemnica? I czy wyjdzie ona na jaw?
Sheftwickowie to właśnie z nimi dziewczyna ma zamieszkać. Zamieszkują oni zamek, ale nie są jedynymi lokatorami. Beckettowie mieszkają w drugiej części zamku. Nie da się ukryć, że obie strony nie darzą się sympatią, a przynajmniej głowy ich rodów, co można powiedzieć mogłoby być zaskakujące, bo obie strony są ze sobą w pewien sposób powiązane. Mimo, że seniorzy się nie cierpią to żaden z nich nie ma zamiaru się wyprowadzić i pozwolić mieszkać drugiej stronie samotnie. Ich wrogość jest tak wielka, że nie pozwalają swoim dzieciom czy wnukom nawiązywać kontaktów sąsiadami. Ba, nawet służba ma zakaz utrzymywania jakichkolwiek kontaktów.
Lucy po przeprowadzce zyskuje dziadka, ciotkę, wujka i kuzynkę i na których z czasem bardzo jej zależy. Pokochała ich i czuje się jak członek ich rodziny. Jednak coraz częściej zaczyna mieć wyrzuty sumienia, co jest zrozumiałe.
"Moment, gdy Gnaeus nazwał mnie swoją wnuczką, był jednym z najpiękniejszych wspomnień w moim życiu, ale słowa wypowiedziane przez Ariadnę na zawsze wyryły się w moim sercu. Bycie jej siostrą było prawdziwym przywilejem. Może czasami nie umiałam tego pokazać, ale i ja chciałam być dla niej siostrą"
Zmiana statusu powoduje, że ma szansę na spełnienie swojego marzenia. Pragnie studiować albo pracować jako sekretarka. Nawiązuje nawet przyjaźń z chłopakiem z drugiej części zamku. Kai i Lucy z racji, że należą do wrogich sobie rodzin swoją znajomość utrzymują w tajemnicy. A zamek ma pełno ukrytych miejsc, które im w tym pomaga. Jednak jak wiadomo tajemnice zawsze wychodzą na jaw, prawda? A nawet powinny, zwłaszcza wtedy kiedy ujawnienie sekretów pozwoli uniknąć więzienia, prawda?
Spokój mieszkańców zamku burzy morderstwo pokojówki. Każdy staje się podejrzany, zwłaszcza kiedy okazuje się, że wielu jego mieszkańców nie alibi. Dodatkową niepewność, jak i napięcie wzbudza fakt, że zmarła miała pewną lalkę. Lalkę, której posiadanie z czymś się wiąże. Ale z czym i dlaczego jej posiadanie powoduje w domownikach panikę, strach? Wzbudza to niepokój, zwłaszcza seniorów rodu, którzy zaczynają przeszukiwać zamek w celu odkrycia kto jeszcze ją posiada. Stawia to w ciężkim położeniu Lucy, ale dlaczego? Jakby tego było mało to z czasem pojawia się kolejny trup i kolejny. I do tego znowu ta lalka.
Lucy to inteligentna, mądra i dociekliwa bohaterka. Trochę przerażona, ale pragnie odkryć kto jest mordercą. Tym bardziej, że ma w tym pewien cel. Angażując się w śledztwo coraz więcej odkrywa. Na jaw wychodzi wiele sekretów z nią związanych, o których nie miała pojęcia. Pragnie dowiedzieć się wszystkiego. W odkrywaniu prawdy towarzyszy jej Kai. Bohaterzy coraz częściej ze sobą przebywają i rodzi się pomiędzy uczucie, które skrywają przed innymi. Ich relacji jest świadomy tylko dziadek chłopaka - Carter, który ma pewien plan, jednak chłopak nie ma zamiaru postępować według niego. Jest bardzo sprytny i nie ma zamiaru postępować tak jak mu każe dziadek. Bardzo polubiłam tych bohaterów i to w jaki sposób ich relacja się rozwijała. Tworzyła się w sposób stopniowy i naturalny. Stosują wiele sprytnych zabiegów, żeby tylko spędzić ze sobą czas i żeby nikt ich nie podejrzewał. Jednak nie mija ich kryzys, co jest winą chłopaka.
"Miłość nie była moją mocną stroną, bo wciąż mi się wydawało, że zawodzę. Miłość chciała wzajemności, ja zaś czułam, że mogę tylko przyjmować, ponieważ nie potrafię już dawać. Lecz jeśli dostaje się tak dużo miłości, chce się ją odwzajemniać"
Gnaeus i Carter to wrogowie od bardzo dłuższego czasu, ale okazuje się, że nie zawsze tak było. Dlaczego tak się stało? Co się stało w ich przeszłości? O ile ten pierwszy od początku wzbudził moją sympatię, bo mimo, że jest surowy to jednak widać było, że bardzo kocha swoją rodzinę i wiele dla niej zrobi to w przypadku tego drugiego tak nie było. Surowy człowiek i na pierwszy rzut oka nie widać, żeby mu zależało na swoich bliskich, a zwłaszcza na swoich wnukach. Wobec Kaia od początku ma pewne oczekiwania. A Milo? Można powiedzieć, że mało się nim interesuje. Było mi go bardzo żal.
Książka wciąga od pierwszej strony. Dużo się tu dzieje. Miłość, morderstwo, lalka, nienawiść. Cały czas towarzyszy ciekawość i oczekiwanie co będzie dalej. Nie brakuje napięcia, emocji, jak i zwrotów akcji. Z jednej strony mamy walkę o miłość, a z drugiej strony śledztwo. Autorka zrobiła tu to co ja najbardziej lubię, a mianowicie manipuluje czytelnikiem. Jak już wydawało się, że wiemy kto jest mordercą, wszystko się zgadza to jednak nie. O nie, a osoba podejrzana kończy jako trup. Pojawia się coś nowego, nowy trop i znowu nic nie wiadomo. I tak w kółko, ciągle, nieustannie. Okazuje się, że śledztwo również nawiązuje do przyszłości. Poznajemy przyczyny nienawiści dwóch seniorów.
Podobało mi się to, że historia skupiła się nie tylko na Lucy i Kaiu mimo, że to właśnie książka jest głównie z ich perspektywy. Dowiadujemy się czegoś o każdym z bohaterów występujących w książce. Każdego jesteśmy w stanie poznać, jednych bardziej a innych mniej, ale poznajemy. Autorka każdemu poświęciła swój czas.
Zakończenie bardzo zaskakujące i dopracowane. Szczerze powiedziawszy to byłam bardzo ciekawa jak to się skończy. Czy mimo takiej objętości wszystko się ze sobą w logiczny sposób połączy i będzie miało sens. A tutaj? Zdecydowanie tak było. Uzasadnienie powodów dla swoich działań? Zaskakujące i chore. A wytłumaczenie znaczenia liczb? Genialne. I jak ogólnie nie lubię takiego nawiązania, to w tym przypadku bardzo mi się to spodobało.
Mimo, że książka ma ponad 700 stron to ani na chwilę nie przestaje być ciekawie. Cały czas się coś dzieje i akcja nie zwalnia. Zwłaszcza pod koniec szybko się rozkręca.
"Dopóki śmierć nas nie rozłączy" to mnóstwo rzeczy. To obietnica silnej miłości. Może nie zawsze idealnej, ale silnej. To przysięga, że będzie się walczyło i będzie się wybierać miłość codziennie, nawet podczas złych dni to potwierdzenie, że widzisz w kimś tego jedynego i że i on w tobie kogoś takiego widzi"
"1.3.1.4 śmierć nas nie rozłączy" to książka, którą warto poznać. Delikatny wątek romantyczny w połączeniu z śledztwem tworzy ciekawą, wciągającą i intrygującą historię. Nie brakuje emocji - nienawiść, wrogość, miłość, przyjaźń, rodzina a może nawet wybaczenie? Nie brakuje też śmiesznych momentów. Dodatkowo mamy tutaj dwa tomy w jednym. Skończysz czytać pierwszy tom, odwracasz i czytasz drugi
Polecam, miłego!