Avatar @oliwa

@oliwa

66 obserwujących. 51 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 3 dni temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
66 obserwujących.
51 obserwowanych.
Kanapowicz od 5 lat. Ostatnio tutaj 3 dni temu.

Cytaty

Nabokov wszędzie zaznaczał, że wszyscy pisarze, którzy mają choć trochę talentu, są zabawni. Nie cały czas - ale zabawni. (s.299)
Formy wszystkie, wyczerpawszy swą treść w nieskończonych metamorfozach, wisiały już luźno na rzeczach, na wpół złuszczone, gotowe do strącenia.
Zawsze ma się stosunek do własnej książki jak do czegoś, co nas głęboko zawiodło i rozczarowało. (s.396)
Aby napisać jedną linijkę, trzeba ukochać przedtem wiele ludzi, miast i rzeczy.
Siadam przy biurku, ale żadna z wymyślonych przeze mnie opowieści nie harmonizuje z tym, co chciałbym wyrazić.
Tych kilku prawdziwych illegalistów mawia dzisiaj nie bez powodu: Było nas mało, zostało wielu.
Wił sobie gniazdko w każdej piersi, żeby móc potem od środka dobrze kopać po żebrach.
Człowiekowi wcale nie musi się źle powodzić, żeby pomyślał: To nie może być całe moje życie.
Wywiozłem z niej [z Rosji] dorobek w postaci mojej szczerej sympatii dla narodu rosyjskiego. Sentyment, spieszę podkreślić, zupełnie niezależny od oceny porządków politycznych rozmaitymi czasy rozpościerających się w tym rozległym kraju oraz od ich moralnych konsekwencji, które sprawiają, że w każdym ustroju u zbyt wielu Rosjan sumienie kończy się tam, gdzie zaczynają rosyjskie interesy państwowe.
Zaraz po zakończeniu drugiej wojny światowej przejeżdżający przez Warszawę oficer rosyjski dopytywał przygodnego znajomego o liczebność Polski. „Będzie nas chyba ze 27 milionów”. „Ot, 27 milionów! Da u nas bolsze naroda w koncłagierach sidit”.
Było gorąco. Jakieś kobiety wyniosły wiadro z kawą, czy kilka wiader, i rozdawały wszystkim. Były rozczulająco dobre, pogodne. (…) Mój Boże! Ile w tej Warszawie było wtedy dobroci. Po prostu dobroci. Ile!
Maszy podobało się, że kłamał jak człowiek wykształcony, a nie jak Abchaz na pchlim targu.
Zrozumiałem przed wieloma laty, że nie ma na świecie rzeczy, która nie byłaby zalążkiem możliwego Piekła; jakaś twarz, słowo, busola, reklama papierosów mogą doprowadzić człowieka do szaleństwa, jeśli nie potrafi o nich zapomnieć. Czyż nie byłby szalony człowiek, który nieustannie by sobie wyobrażał mapę Węgier?
Słowa, słowa niestosowne i okaleczone, były ubogą jałmużną, jaką pozostawiły mu godziny i wieki.
...z niczym tu przyszłam
i odejdę z niczym
i wkrótce będzie jakby mnie nie było.
Pamiętam, co powiedział ojciec: najgorsze, co możemy dziś zrobić, to rozgrzebywać stare animozje. (s.262)
Drobnomieszczańscy drobni dranie,
Już znakomici "katolicy",
Tylko że jeszcze nie chrześcijanie;
Dziecinny kraj! Kultura blokuje naturalne reakcje u dorosłych, ale nie u dzieci. A gdy brak kultury, brak również blokady. Istnieje kult ojca, posłuszeństwo, ale również niesterowalna agresja (s. 448)
Nikt jeszcze nie zbadał społecznej natury alkoholizmu i szczególnych cech zachowań socjalnych alkoholików. Do studiowania tego problemu nie ma lepszego miejsca niż Rosja. Tu cały kraj jest polem do badań laboratoryjnych. (s. 446).
(…) może i nie Żydzi to uknuli, ale jacyś inni… Świat jest pełen wrogów. Wszyscy nam zazdroszczą, wszyscy nas się boją. (s.69)
Kiedy byłam mała i śmierć była dla mnie jakby osobistą zniewagą, często wyobrażałam sobie, jak - żeby umrzeć - staram się ukryć w jaskini, aby mnie nigdy nie można było znaleźć. (s.91)
Byłam bardzo mądra, lecz mądrość moja przyszła zbyt późno i gdybym nawet urodziła się mądra, na nic by się to nie zdało w świecie, który nie był mądry.
Prawda jest zaś taka, że małe dzieci są cudownie zaprogramowane do uczenia się na pamięć. Po co rozumieć alfabet czy tabliczkę mnożenia, skoro można je sobie bezmyślnie wyskandować i w ten sposób wbić sobie szybko do głowy na całe życie? (…) Myślę, że utrudniliśmy nauczanie początkowe, zarówno uczniom, jak nauczycielom, domagając się, by dzieci wszystko rozumiały. Dziś powiedziałabym im raczej: wykujcie wszystko, co da się wykuć automatycznie, i zostanie wam mnóstwo czasu na zastanawianie się, co to właściwie znaczy. (s.94).
W epoce thatcherowskiej biadoliliśmy: „Nie, nie, wcale nie o to nam chodziło!”. Thatcher była naszym przekleństwem, zupełnym przeciwieństwem tego, jak sobie wyobrażaliśmy przyszłość, być może jednak właśnie z naszego nieporządnego myślenia wyrodził się, przynajmniej w wymiarze retorycznym, radykalny indywidualizm wyznawany przez jej rząd. Fundamentalne stwierdzenie Thatcher, że „nie ma czegoś takiego jak społeczeństwo”, można bez trudu wywieść z idei postawienia "ja" na pierwszym miejscu, która dla wielu z nas wydawała się w latach sześćdziesiątych zupełnie nieproblematyczna. (s.75).