Avatar @melkart002

@melkart002

26 obserwujących. 5 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 5 godzin temu.
Napisz wiadomość
Obserwuj
26 obserwujących.
5 obserwowanych.
Kanapowicz od ponad 4 lat. Ostatnio tutaj około 5 godzin temu.

Cytaty

(...) odkąd bowiem moje stare hultajskie serce zakosztowało prawdziwej miłości, widok orgii mógł jedynie urażać mojego ducha i moje zmysły. Nie ma nic wstrętniejszego dla czułych uczuć niż udawana namiętność i fałszywe pozory radości; i nie znam nic tak bliskiego cierpieniu jak rozkosz, która pozostawia duszę w stanie obojętności.
Nic nie jest bardziej obce naszemu nieszczęsnemu rozumowaniu niż ta groźna i słodka miłość, która stanowi zasadę bytu i każe naszemu sercu bratać się z kamykiem u drogi; z trudem znosimy bowiem życie, podczas gdy nasza miłość upaja się wiecznością. To, co mogło nas poprzedzać, osłonięte jest mrokiem; to, co ma nas przeżyć, otoczone jest tajemnicą; ale umysł wzdraga się przed oddzieleniem miłości zarówno od tego, czym byliśmy przed zjawieniem się na tym świecie, jak od tego, czym będziemy po jego opuszczeniu; i fakt, że w doczesnym życiu, w róznych jego epokach, kochać można odmiennie istoty tą samą miłością, jest najlepszym argumentem przeciw tym, co negują nieśmiertelność. Przedmioty miłości przemijają i gasną; miłość pozostaje i żyje; siła ziemskich form jej obecności, w sztuce, uniesieniach i pięknie, jest zawsze tak przemożna, że zawsze triumfuje w końcu nad kłamstwem, które daje początek brzydocie i zbłąkaniu. Miłość jest tym, co trwa i tworzy osobowość.
Na wszystkie diabły tłoczące się w piekle ludzkiej duszy! Wszystko juz zapominacie! Całuję siostrę, klękam przed kochanką, pociągam w zakurzoną głębię najobskurniejszego z moich zakątków ludzkie i boskie zarazem wyobrażenie o miłości. O utracona i odnaleziona! O ukochana! Chodź, niech cię przycisnę do swego starego i półmartwego serca! Niech się położę na twoim słodkim i śmiertelnym ciele całym swoim ciężarem filozofującego trupa! Chodź, miłości! Spraw, by ogromna moc rozkoszy pochłonęła nas jak morze i byśmy stali się topielcami, których rzucają ku sobie nieoczekiwane kaprysy fal! Tak, jeszcze jeden pocałunek, i niechaj nastąpi rozłączenie, słodkie rozłączenie, tajemnicze, lękliwe, osłonięte i zamaskowane.
Miłość jest przyciąganiem: czy powszechna grawitacja nie jest zmysłową formą wszechobecnej miłości?
Ludzkie miłości, kawalerze, mieszają się z nieufnością, obawą i wzgardą, i to, co nazywamy litością, bywa najczęściej naszą pogardą dla tych, ktorych kochamy. Nazbyt dobrze wiemy, co oznacza nasza litość nad bliźnimi, by nie obawiać się, że sami staniemy się z kolei przedmiotem współczucia. Astarte i Asmodeusz dzisiaj nawet patronują naszej pożałowania godnej przyjaźni. Wzgarda zatruwa naszą miłość, podobnie jak pragnienie kary zmąca nasze poczucie sprawiedliwości; mówiąc mięszy nami, nic nie jest dalsze od umiłowania cnoty, niż owa złowroga i małoduszna gorliwość, z jaką wyłączamy z porządku społecznego to wszystko, co zdaje się zagrażać jego wątpliwej harmonii. Urząd sędziego jest tylko swoistym haraczem, który płacimy księciu tego świata, ojcu kłamstwa; dozorca więzienny i kat byliby dla większości z nas wystarczającym ideałem sprawiedliwości; nie dość bowiem ukontentowani faktem, że w drapieżności przewyższamy tygrysa, w podstępie – lisa, a w jadowitości – zmiję, potrafimy dodać jeszcze do tych zwierzęcych przewag właściwość czysto ludzką, jaką jest duch zemsty. Większość ludzi po trzydziestce to po prostu ci, których utrzymuje przy życiu duch zemsty. Mścimy się za zło, które nam wyrządzono: mścimy się rownież za dobro, które wyświadczamy; i dltego właśnie nasze życie tak bardzo przypomina stos skrwawionego łajna. Miłość, wybaczenie win, współczucie! Cała możliwa wielkość i cała rzeczywista podłość człowieka!
Kochałem głęboką miłością; mam prawo mówić.
Kłamstwo zrodziło się w tej samej chwili, kiedy czlowiek zatracił poczucie bezpośredniego związku z naturą; oceniając bowiem sprawy w oparciu o charakter swoich bliźnich, pzyswoił on sobie fałszywe sądy na temat zła i dobra. Zło tkwi tylko w człowieku i jedynie przz niedorzeczne i zgubne uogólnienie przyjęliśmy poniżające pojęcie zła jako naturalnego prawa. Badanie bliźnich doprowadziło człowieka do gorzkiego poznania swojej osobowości. Ta zasmucająca wiedza dała mu sto powodów, by nie dwierzać własnej duszy; i odkąd zwątpił o wewnętrznym świecie miłości, uznał za marny, okrutny i szpetny świat zewnętrzny, który w świętej rzeczywistości poddany jest wyłącznie regułom piękna i harmonii.
Jestem tutaj, ponieważ jestem wszędzie. Jestem bólem i radością, nadzieją i wspomnieniem; jestem tutaj, ponieważ jestem Chwilą, wielką Chwilą wieczności. (...) Jestem Pięknem i Uwielbieniem, Bólem i Litością; jestem Ojcem na niebie wszystkiego, co wzniosłe, i kamienowanym, krwawiącym, pokrytym plwocinami Synem na ziemi. I jestem w twoim sercu tym, co pragnie, i wielką milczącą nocą, zimną i głuchą, i powszechnym Władaniem, i Zmartwychwstaniem bez końca. Jestem wzrokiem ślepca, słuchem głuchego (...).
Jednym z najsmutniejszych skutków pierwszeństwa, jakie przyznajemy rozumowi, jest sprzeniewierzenie się głębokiemu poczuciu rzecz wiecznych i poddanie się wskutek tego obawie wywołanej przez najzupełniej fałszywą ideę, jaką powzieliśmy o czasie. Czy jest większa aberacja niż odmierzenie boskości za pomocą miarki odnoszącej się do naszych kroków na tym świecie? Jak mozna pogodzić potrzebę adoracji z ideą skończoności? Czymże jest miłość miniona albo miłość przyszła? Trudność prawdziwego umiłowania tego, co ludzkie, dała sposobność, by zwątpić o miłości powszechnej; nasze ulotne związki zatrute kłamstwem nauczyły nas poszukiwać granic w nieskończonej Saanie Czułości; i czas stał się dla nas w końcu rzeczywistością, a miłość marzeniem. O słabości umysłu! O pospolitości serca! Umiemy uż obchodzić się bez miłości prawdziwej. Ale żyć bez niej to wegetować z niewiedzą o wieczności, to niedorzecznie przeżuwać, w samym łonie pięknej i żarliwej realności, bluźnierczą skargę czasu zbyt krótkich radości i nazbyt długich niepowodzeń. Wybrane stworzenia miłości, władcy rzeczy wieczystych, przełamaliśmy nasze wszechmocne życie na dwie jałowe i posępne części, z których jedna służy nam d zabijania teraźniejszości, druga zaś do opłakiwania tego, co było; oto dlaczego istoty predestynowane do miłosnych uniesień stają nad grobem nigdy nie poznawszy, w swoim przejściowym stanie na tej ziemi, niczego innego poza znudzeniem i ubolewaniem.
Jak wszyscy poeci natury, pogrążony byłem w głębokiej niewiedzy. Pragnąłem kochać piękne kwiaty, piękne dale i nawet piękne twarze jedynie dla ich urody.
... Aż nadszedł dzień, kiedy spostrzegłem, że stoję przed lustrem, i obejrzałem się za siebie. Zobaczyłem wówczas źródło świateł i form, świat głębokich, rozumnych i czystych archetypów.
I umarła wówczas kobieta, która we mnie żyła. Ofiarowałem jej jako grobowiec całe jej królestwo, naturę. Pogrzebałem ją w najskrytszym ustroniu zwodniczego ogrodu, tam gdzie spojrzenie księżyca wiecznych obietnic rozprasza się wśród liści i opada na uśpione po tysiąckrotnych stopniach słodyczy.
Często również, po rozkosznych odurzeniach, spadała na moją duszę ociężałość kanikularnych dni, poczucie wstrętu bez przyczyny, bezgraniczne zasmucenie.
Ciało jej było jak owe piękne majowe krzewy różane, których jędrne i drażniące liście ofiarowują urzeczonym wargom świeży i ledwo rozchylony kwiat, soczysty i kwaśno-słodki w pocałunku. Ale najszczególniejszy był jej uśmiech, śmiech Annaleny! Pogodny, prosty, pierwotny i braterski; ten śmiech dziecka, które zdawało się drżeć całe w szmerze źródeł zbudzonych niegdyś na jakimś nocnym postoju w lesie cudów; ten śmiech ogłuszony majowym śpiewem ptaków, który słyszy się w półśnie, w głębi mglistego sadu; śmiech przeniknięty szmerem deszczu i stukotem gradu na dachach (...).
(...) ale tak już zostałem stworzony, że zawsze wolałem niespodziankę płynącą z niewielkiego choćby odkrycia, na które nie liczyłem, niż radość ze szczodrego daru, którego spodziewałem się z całą pewnością.
Ale cóżby to było za pocieszene szaleństwo, żeby niczego na tym świecie nie kochać! Czy można być szczęśliwym, zapytuję, bez wzajemnej miłości? A czyż można ją zdobyć, nie kochając nikogo!
Musimy martwić się przyszłością, (...) bo inaczej nie wydostaniemy się żywi z teraźniejszości.
Nie ważne, jak szybko i daleko uciekasz, (...) będzie zawsze krok za tobą i dopadnie cię, kiedy nadejdzie odpowiednia chwila. Nawet gdy poczujesz go za sobą, bardzo blisko, niemal na swoim karku i odwrócisz się nagle, wciąż będzie za twoimi plecami. Możesz wyczuć jego obecność w swoim pokoju, ale nigdy go nie zobaczysz.
Piekło nie zna bardziej skomplikowanego problemu, niż kiedy kobieta, ktorą lubisz, żąda, abyś zrobił coś, czego nie znosisz.
Mój przyjaciel (...), powiedział kiedyś, że dziewczyny są jedynie nie dającym się rozwiązać problemem, który potrafi człowieka podniecić
Nadzieja dobra na śniadanie,
lecz kiepska na wieczerzę,
apetyt ostrzy jej podanie,
więc dobra, ale na śniadanie.
Gdy ją zbyt późno kto dostanie,
by syt był, nie uwierzę -
nadzieja dobra na śniadanie,
lecz kiepska na wieczerzę.
Władza ciała [...] jest największą ze wszystkich. Nawet bogowie uginają się przed nią. Należy też jednak wiedzieć, jak jej właściwie używać. Żony i dziwki uliczne ją marnują. Ale kobieta, która wie, jak wzbudzić pragnienie, nie gasząc go natychmiast ani nie pozostawiając w ustach mdłego smaku, kobieta, która rozpala gorączkę, co nie płonie wysokim płomieniem, lecz trawi powoli, taka kobieta osiągnie to, co chce osiągnąć.
Jeśli motyl leci do słodkiego światła, które go przyciąga, to tylko dlatego, że nie zna niszczącej siły ognia.
Łagodne słowa uśmierzają gniew, a szorstkie budzą go nawet w łagodnym człowieku. Przebaczenie zmiękczy najtwardsze serce; kara uczyni twardym najpokorniejsze (...).
Kto nie może bić osła, bije siodło.
Dla niektórych miód jest gwałtowną trucizną.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl