“Helmold o zróżnicowaniu kultów u Słowian połabskich: […] Istnieją rozmaite rodzaje bałwochwalstwa, nie wszyscy bowiem zgodnie praktykują te same zabobonne obrządki. Jedni stawiają dziwaczne posągi w świątyniach, jak np. wizerunek w Płoni, który nosi imię Podaga, inne bóstwa zamieszkują lasy i gaje, jak np. bożek starogardzki Prowe. Takich nie przedstawia się na wizerunkach. Wielu bogów rzeźbią z dwoma lub trzema czy nawet więcej głowami. ”
“Wszystko, co głoszą przez niebo zesłani Prorocy, sędzie, książęta, kapłani Z mową Mazdaka nasz król porównywa: Uznał, że słuszna jest i sprawiedliwa.”
“Niech sprawiedliwość zapanuje w świecie! Biada możnemu, co maluczkich gniecie. Dom, chleb, kobietę dostaną biedacy Na równi z możnym – bowiem są jednacy.”
“Wymiana owoców pracy ludzkiej jest fundamentem wszystkiego, nie ma bowiem na świecie więzów mocniejszych niż materialne. Od nich zależą wojna i pokój na świecie. (…) Kto znajduje się w zasięgu owego obcowania między narodami, ten zawsze rozkwita – moralnie i gospodarczo. Gdy tylko odciąć owe żywiące arterie, kraj i lud więdną, dziczeją i rychło znikają ze sceny dziejów.”
“Słowo ujarzmiło świat, napełniło go fałszem. Kogo sycą nasze modlitwy, nasze malowidła i pieśni, nasze obliczenia ruchów planet? Jedynie ten, co idzie za wołami w polu, jest źródłem prawdy. Ci, co sieja zboże i kują żelazo, powinni rządzić światem!”
“Myśl i Słowo to jedynie przydatki nie mające znaczenia. Obojętne, co wielbimy: aryjski ogień, żydowską księgę czy głazy Hunów. Są to jedynie różne formy dążenia do prawdy. A czym jest forma, jeśli nie łupina? I co warte jest samo dążenie? Czyn jest prawdą. Dla niego nie szkoda formy, choćby była nie wiem jak piękna. Natura stworzyła ludzi równymi i trzeba zawrócić do tej pierwotnej prawdy!”
“Języki, podobnie jak księgi, pachną rozmaicie. Jedne trawą, inne ciepłym mlekiem lub morzem. I barwę ma każdy swoją: niebieską, czerwoną, złotą. Nawet posmak po słowach zostaje w ustach odmienny. Bywają spokojne i niespokojne…”
“Garncarz zdawał sobie sprawę z nieskończoności, ale jej nie chciał. Świadomie i niezłomnie odrzucał wszystkie inne możliwe systemy. A więc pod wysokim czołem zrodziła się prawda, jaka właśnie teraz potrzebna jest ludziom. Tylko ta i żadna inna. Światło już zwycięża ciemność i do całkowitego tryumfu prawdy niezbędne są jedynie ofiarność, czystość myśli, słowa i czynu!”
“Szukaj żony z charakterem, skarb to bowiem duży, z mądrą głową, z sercem szczerym, szukaj żony z charakterem… Łodzi będzie twojej sterem w życiowej podróży – szukaj żony z charakterem, skarb to bowiem duży. ”
“Nie chodź często w odwiedziny, nie będą ci radzi, choćby nawet do rodziny, nie chodź często w odwiedziny. Jeśli wolne masz godziny, przespać się nie wadzi – nie choć często w odwiedziny, nie będą ci radzi. ”
“ Krowa nie zdechnie od przekleństw kruka, bo cóż jej złego się stanie? Pokracze nad nią, dziobem postuka, krowa nie zdechnie od przekleństw kruka… Taka stąd dla nas płynie nauka, że nic nie szkodzi „krakanie” – krowa nie zdechnie od przekleństw kruka, bo cóż jej złego się stanie? ”
“ Nie sztuka umrzeć, sztuka żyć w słońcu i kwiatów woni, każdy potrafi w ziemi zgnić, nie sztuka umrzeć, sztuka żyć… Mocno zasady tej się chwyć, śmierć cię i tak dogoni – nie sztuka umrzeć, sztuka żyć w słońcu i kwiatów woni. ”
“Kałużyści Już od rana na podwórzu wśród patyków i wśród liści przycupnęli nad kałużą pracowici kałużyści. Wygrzebują brud z kałuży, niech kałuża będzie czysta! Pełne ręce ma roboty każdy dobry kałużysta! Rękawiczką i chusteczką dwóch błocistów chodnik czyści. Obrzucają się szyszkami bardzo dzielni szyszkowiści. Dwie kocistki pod ławeczką cukierkami karmią kota... Świątek, piątek czy niedziela na podwórku wre robota!”
“Panie Wietrze Panie Wietrze, panie Wietrze, Czemu pan nie chodzi w swetrze? Czemu pan udaje zucha, Skoro sam pan chłodem dmucha? Sam oziębia pan powietrze, Oj, ostrożnie, panie Wietrze! Gnając chmurki gdzieś po niebie, Chce pan sam przeziębić siebie? Jednak lepiej panie Wietrze, O tej porze chodzić w swetrze. Ani się pan sam spodzieje, Jak pan siebie sam zawieje. Liczka ma pan coraz bledsze, Panie Wietrze...”
“Wiem, dawać rady to bardzo niewiele, żadna to mądrość, kiedy w koło bieda, jednak wybaczcie, moi przyjaciele, lecz dziś, choć chciałbym, nic więcej wam nie dam.”
“Mój urodziwy i szlachetny Maurze! Jeśli tak kochasz, jak o tym rozprawiasz; jeśli tak mocno zazdrościsz, jak wzdychasz; jeśli drżysz o nią, tak jak się obawiasz; jeśli tak wielbisz, jak z żalu usychasz - jesteś szczęśliwy! ”
“Mijam rzeki brzeg, gdzie się spotkali w dotyku dłoni I martwym pozostaję, nim swe usta ku mnie skłoni. Pijany byłem winem namiętności dzikich, Oczy we łzach pląsały w takt jednej muzyki. Dążę, by spotkać szczęście, które mnie zachwyca I wiem, że ono w pełnym jest blasku księżyca. Nie wiem, co z trojga rzeczy bardziej mnie oniemia. Więc wyliczę - słuchajcie mego wyliczenia: Czy spojrzenie jej ostre jak miecz, gdy uderza, Postać jak kopia, czy splotów pancerze? Rzekła mi, żem już ziścił swe pragnienie całe, Żem pozyskał to od niej, co pozyskać chciałem. "Jam w twym sercu została, porzuć niepokoje, Wejrzyj w serce". Spytałem: "A gdzie serce moje?'. ”
“I cóż mógłbym uczynić temu, kto cię zganił ninie? Jakże mi zapomnieć ciebie, podobną smukłej trzcinie? Czarujące oko masz, a w nim jest blask urody twej najsłodszej. Przed nią każdy ulec musi, żaden z nas się jej nie oprze. Twe spojrzenie jak sztylet razi ciało me chłopięce Tak, że nawet klinga miecza zdziałać by nie mogła więcej. Nałożyłaś na mnie brzemię tej miłości, którą tulę, A ja przecież sił mam mało, ledwie dźwigam swą koszulę Dziś przygniata mnie cierpienie, teśknię, że nie można bardziej, Zasię miłość, którą inne chcą mnie darzyć, mam w pogardzie.”
“A cóż ja? Drży we mnie serce, gdy cię ujrzą moje oczy. Aby godność swą ocalić, odejść trzeba by mi było, Ale miłość mnie popycha do cię cała swoją siła, Wabią mnie twe włosy i bijące żarem skronie, I twa postać najsmuklejsza, i spojrzenie, które płonie.”
“Trzy są rzeczy, co sprawiają, że mnie tak unikasz; Że drżysz przed podpatrującym okiem zazdrośnika: Skroń twa nazbyt jasno błyska, bransoleta brzęka, I woń ambry wokół bije, ukryta w twych wdziękach. Dozwoól, aby rąbkiem szaty skroń swą osłaniała, Odrzuć bransolety - starczy woń twego ciała.”
“Niżej pasa ma pośladki wielce miłowane. One dla mnie, jak i dla niej srogim są tyranem. Zrywam się, gdy tylko wspomnę o pośladków parze, Gdy zaś ona wstać by chciala, to jej siedzieć każę.”
“(Gdybyś ty była...) Gdybyś ty była szklanym jeziorem, patrzałbym w toń twą przez całe życie; gdybyś ty była zielonym borem, słuchałbym szmu twego w zachwycie; gdybyś ty była pustka bezludna, dla ciebie świata zrzekłbym się śmiele; gdybyś ty była śmiercią - o cudna! - szedłbym do ciebie jak na wasele.”
“(W twego ciała...) W twego ciała przecudownej czarze życie kipi jak złociste wino: trzykroć, trzykroć ten będzie szczęsliwy, komu dasz się nim upić, dziewczyno. W twego ciała, przecudownej głębi oczy toną jak w jeziora fali i powrócić na słońce nie mogą z łatwic pereł i ławic korali.”
“Gdym witał dni pośród pysznego bogactwa, I gdyby moje były cesarskie władztwa, Mniej niż skrzydło komara ceniłbym swe włości, Jeśli nie mógłbym ciebie widzieć, o miłości!”