Avatar @ladybird_czyta

Pani Bookietowa

@ladybird_czyta
18 obserwujących.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.
pani.bookietowa
Napisz wiadomość
Obserwuj
18 obserwujących.
Kanapowicz od ponad 3 lat. Ostatnio tutaj około godziny temu.

Cytaty

Jeśli kochamy kogoś tak bardzo, że miłość ta stanowi część nas samych, brak tej osoby staje się częścią naszego DNA, naszymi kośćmi i skórą.
Zastanawiała się, czy umieranie polega na odpuszczaniu kolejno coraz to innych rzeczy.
Przy nim mogła być sobą: mogła być niemądra, smutna, natchniona i szczęśliwa do granic możliwości.
Od tak dawna pragnęła go dotknąć, że przyjemność, którą czuła, była niemal bolesna, a bliskość ich ciał sprawiała, że nie potrafiła skupić się na rozmowie. Pragnęła wszystkiego naraz.
Przy nim była wyłącznie sobą i czuła nawet, że ma dość miejsca, by stać się kimś więcej. Gdy na nią patrzył, w jego oczach nie było osądu czy oczekiwań, i w tej przestrzeni Sylvie czuła, że może być dzielniejsza, błyskotliwsza, milsza i bardziej radosna. Wszystkie te żagle leżały zwinięte na pokładzie jej statku, należały do niej, choć nigdy wcześniej ich nie widziała.
Było pytanie, które musiała sobie zadać - pytanie najeżone kolcami.
"Czego chcesz?"
Wcześniej nie zadawała go sobie, bo bała się odpowiedzi, teraz jednak naprawdę chciała być sobą i doświadczać świata w najgłębszy i najprawdziwszy sposób. Zbyt długo szufladkowała samą siebie...
Ponieważ wiedziała, czego nie chce, była sama. Nie była już dawną Sylvie, a nie była jeszcze tym, kim się stawała.(...) Sylvie wiedziała, że może istnieć poza granicami swoich dawnych i przyszłych siebie, przynajmniej przez jakiś czas. Choć było to bolesne.
Tym razem bycie silną oznaczało, że stanie na nogi sama, z dzieckiem na rękach. Była to samotna pozycja, nawet jeśli wydawała się słuszna. Julia była przecież dorosła, była matką.
A gdy przestała naciskać, ich małżeństwo zacharczało i zgasło jak silnik. Julia nadal odgrywała rolę żony, tak jak William odgrywał rolę męża, jednak wszystko to były tylko pozory.
To strata mamy, nie twoja. Ona przegapi wszystko, ale Ty nie.
Pamiętaj, nie sztuką jest nie zjeść cukierka, gdy się to nie ma. Sztuką jest go nie zjeść, gdy ma się barek pełen słodyczy.
Nie miała nic? Miała wszystko. Miała dwie ręce, głowę, rozum. Miała też rodzinę i przyjaciół, którzy o niej jeszcze pamiętali. A przynajmniej miała taką nadzieję.
Cza­sa­mi ła­twiej było za­po­mnieć. Mówi się, że czas leczy rany. Mi­ja­ją­ce dłu­gie dni są w sta­nie zdu­sić kieł­ku­ją­ce uczu­cie. Tylko co wtedy, gdy ono jest tak silne i nagle za­cznie wy­ra­stać, mimo iż zo­sta­ło przy­sy­pa­ne sa­mot­nie spę­dza­ny­mi dnia­mi, mie­sią­ca­mi, la­ta­mi? Kiedy nagle, pod wpły­wem jed­ne­go zo­ba­czo­ne­go zdję­cia na Fa­ce­bo­oku, uczu­cie znowu za­cznie szyb­ko wzra­stać? I co z tym można zro­bić? Czy pod­le­wać je po­now­nym kon­tak­tem, czy wręcz prze­ciw­nie, znowu za­po­mnieć i po­zwo­lić mu zwięd­nąć na za­wsze?
Naj­waż­niej­sze to od­ciąć się od rze­czy, które w jakiś spo­sób cię nisz­czą. Bo jak bę­dziesz za dużo o tym my­ślał, to cię w końcu po­ko­na.
Ty za­bi­ja­łeś ją po­wo­li, jak­byś z po­miesz­cze­nia, w któ­rym była, wy­sy­sał tlen, a ona sła­bła z dnia na dzień. Ty uświa­da­mia­łeś jej, że co­kol­wiek by zro­bi­ła, nigdy nie bę­dzie wy­star­cza­ją­co dobra.
Co ma się wydarzyć i tak się wydarzy. Wtedy stawisz temu czoła. Nie pomagaj jednak ciemnej stronie, wspieraj jasną. Daj jej swoją energię, a zło zostanie pokonane. (...) Żyje to, co karmisz.
Jak wiele może się wydarzyć w ciągu kilkudziesięciu dni (...) I jednocześnie ile lat można tkwić w beznadziejnej, toksyczne sytuacji, tracąc energię i cenny czas... (...) Ale samo się nie zrobi, trzeba wreszcie wstać.
Uwolniła się od presji, od prób zadowalania mężczyzny, dla którego nigdy nie była wystarczająco dobra. Teraz nie musiała ani się poświęcać, ani rezygnować z własnych planów. Każdego dnia okazywało się, że jej decyzje mogą być dobre, że wie, co robić, że potrafi wiele, a jej marzenia są ważne i mogą się spełniać.
Ufając przeszłości i definiując siebie przez pryzmat tego, czego doświadczyliśmy, tracimy bezcenny czas z "teraz". A nie będąc w "teraz", nie jesteśmy w stanie zbudować lepszego "jutro".
Ufając przeszłości i definiując siebie przez pryzmat tego, czego doświadczyliśmy, tracimy bezcenny czas z "teraz". A nie będąc w "teraz", nie jesteśmy w stanie zbudować lepszego "jutro".
Wiemy, że nie powinniśmy słuchać ludzi, którzy podcinają nam skrzydła, a jednocześnie, gdy to robią poddajemy w wątpliwość własne marzenia, przyjmując do siebie lęk osoby, która go wyraża.
Z tą dojrzałą miłością, chociaż powinno być trudniej, to dyskutować jest łatwiej. Ta dojrzała bowiem ma to do siebie, że zapomina, jak ogromną jest siłą, i to jest jej najczulszy punkt. Dojrzała miłość zapomina, ile przeszła, aby stać się dojrzałą. Ile przebaczyła, ile doświadczyła, ile straciła i zyskała.
...to, że przychodzimy na świat w rodzinach, nie znaczy jeszcze, że do nich należymy.(...) Tacy ludzie jak mój ojciec, głoszą miłość, ale są przepełnieni nienawiścią. Nie tolerują nikogo, kto mógłby stanowić zagrożenie dla ich ciasnych poglądów.
Stara miłość nie rdzewieje, ale stara nienawiść tym bardziej. A jak się miłość z nienawiścią pomiesza, to już na pewno nie można o tym zapomnieć.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl