Życiorysta Janusza Rudnickiego składa się z trzech części: W stronę biografii, W stronę recenzji oraz Miejsca. Krótka, ironiczna forma literacka, w której specjalizuje się Rudnicki, zahacza o felieton, miejscami pachnie pastiszem, czasem jego teksty to eseje.
Pierwsza część składa się z historii życia znanych osób, takich jak bracia Grimm, Ryszard Wagner, Franz Kafka, Angela Merkel czy Danuta Wałęsa, opisanych na podstawie wydanych biografii. Są to jednak życiorysy „inaczej”, z dużą dozą humoru, i jedyne, co mają wspólnego z tradycyjnymi portretami, to chronologia wypadków.
Autor postawił sobie za zadanie nie tylko odkurzyć hagiograficzne księgi z nudy i natłoku treści, lecz także oczyścić je z lukru i pompatyczności. Szuka w nich tego, co z reguły jest sprowadzane na dalszy plan – jak sam pisze, „węszy” za codziennością, za zwyczajnym życiem opisywanych postaci. Ta codzienność wkracza także do języka Rudnickiego – wszędzie, gdzie czai się patos, pisarz ucina go dosadnym, a często niedwuznacznym komentarzem.
Eseizujące opowieści przeplatane są masą dygresji, odwołań i porównań. Niby mimochodem, dość zdawkowo Rudnicki jak z rękawa sypie skojarzeniami – tu szczypta filozofii, tam odrobina mitologii, tu jakieś nawiązanie do popkultury. Najcenniejsze i najzabawniejsze są chyba jednak te, które stworzył sam autor (porównanie Wagnera i jego żony do prasowalnicy i żelazka). Subiektywizm w dużych ilościach, może nawet egocentryzm, ale kochanego ciała nigdy za wiele.
Część druga to z kolei zbiór recenzji. Dotyczą one m.in. Chamowa Mirona Białoszewskiego, biografii Szymborskiej, książek Mariusza Szczygła, literatury czeskiej „i wielu, wielu innych”. Część recenzji nie jest typowym zdaniem sprawy z mocnych i słabych punktów książek. Rudnicki obudowuje gatunkowe „za i przeciw” w historie mające oddać charakter recenzowanego tekstu. Z drugiej strony nie brak też opinii wyrażanych wprost, trochę prowokacyjnie: dostaje się księdzu Twardowskiemu (zła hierarchia wartości), Mickiewiczowi („Dziady to bzdura”), Fredrze („zidiociały humor szlachciury”), a nawet …Gombrowiczowi, bo „zbyt pokręcony”.
Końcowe Miejsca zawierają najbardziej subiektywne teksty, dotyczące już bezpośrednio narratora, a częściej tego, co go otacza. Uszeregowane według tytułowych miejsc, formą nawiązują do pamiętnika. Miejscami czuć styl bohemy artystycznej: Janusz Rudnicki spotka Andrzeja Chyrę, Magdalenę Cielecką, gości u Agaty Passent i paląc papierosa, podsłuchuje w redakcji „Twórczości”…
Życiorysta to przede wszystkim zbiór portretów postaci, także tych ujawniających się w książkach, w spisanych biografiach. Równocześnie Rudnicki nie zważa na świętości kanonu literatury i bez skrupułów wytyka dziury w każdej z omawianych opowieści, anegdocie czy biografii. Robi to jako uważny, dowcipny i zaangażowany czytelnik – i nie bez prawdziwej uciechy!
Pierwsza część składa się z historii życia znanych osób, takich jak bracia Grimm, Ryszard Wagner, Franz Kafka, Angela Merkel czy Danuta Wałęsa, opisanych na podstawie wydanych biografii. Są to jednak życiorysy „inaczej”, z dużą dozą humoru, i jedyne, co mają wspólnego z tradycyjnymi portretami, to chronologia wypadków.
Autor postawił sobie za zadanie nie tylko odkurzyć hagiograficzne księgi z nudy i natłoku treści, lecz także oczyścić je z lukru i pompatyczności. Szuka w nich tego, co z reguły jest sprowadzane na dalszy plan – jak sam pisze, „węszy” za codziennością, za zwyczajnym życiem opisywanych postaci. Ta codzienność wkracza także do języka Rudnickiego – wszędzie, gdzie czai się patos, pisarz ucina go dosadnym, a często niedwuznacznym komentarzem.
Eseizujące opowieści przeplatane są masą dygresji, odwołań i porównań. Niby mimochodem, dość zdawkowo Rudnicki jak z rękawa sypie skojarzeniami – tu szczypta filozofii, tam odrobina mitologii, tu jakieś nawiązanie do popkultury. Najcenniejsze i najzabawniejsze są chyba jednak te, które stworzył sam autor (porównanie Wagnera i jego żony do prasowalnicy i żelazka). Subiektywizm w dużych ilościach, może nawet egocentryzm, ale kochanego ciała nigdy za wiele.
Część druga to z kolei zbiór recenzji. Dotyczą one m.in. Chamowa Mirona Białoszewskiego, biografii Szymborskiej, książek Mariusza Szczygła, literatury czeskiej „i wielu, wielu innych”. Część recenzji nie jest typowym zdaniem sprawy z mocnych i słabych punktów książek. Rudnicki obudowuje gatunkowe „za i przeciw” w historie mające oddać charakter recenzowanego tekstu. Z drugiej strony nie brak też opinii wyrażanych wprost, trochę prowokacyjnie: dostaje się księdzu Twardowskiemu (zła hierarchia wartości), Mickiewiczowi („Dziady to bzdura”), Fredrze („zidiociały humor szlachciury”), a nawet …Gombrowiczowi, bo „zbyt pokręcony”.
Końcowe Miejsca zawierają najbardziej subiektywne teksty, dotyczące już bezpośrednio narratora, a częściej tego, co go otacza. Uszeregowane według tytułowych miejsc, formą nawiązują do pamiętnika. Miejscami czuć styl bohemy artystycznej: Janusz Rudnicki spotka Andrzeja Chyrę, Magdalenę Cielecką, gości u Agaty Passent i paląc papierosa, podsłuchuje w redakcji „Twórczości”…
Życiorysta to przede wszystkim zbiór portretów postaci, także tych ujawniających się w książkach, w spisanych biografiach. Równocześnie Rudnicki nie zważa na świętości kanonu literatury i bez skrupułów wytyka dziury w każdej z omawianych opowieści, anegdocie czy biografii. Robi to jako uważny, dowcipny i zaangażowany czytelnik – i nie bez prawdziwej uciechy!