Przeczytane
W mojej biblioteczce
Literatura polska (współczesna)
"Jestem, jakkolwiek śmiesznie to może brzmieć, stróżem nocnym."
Debiut prozatorski autora - emigranta z przymusu (1983), który wcześniej w rodzinnym Kędzierzynie-Koźlu zajmował się dziennikarstwem w gazetkach "Solidarności". Książka składa się z 7 opowiadań z lat 1984-1990 (te z roku 1984 powstały w Berlinie i Brunszwiku, późniejsze w Hamburgu) umieszczonych w kolejności odwrotnej do ich powstawania i od dłuższych do krótszych. Obserwujemy w nich postaci polskich emigrantów w Hamburgu lub Brunszwiku, gdzie również autor przebywał na emigracji, mało tego, bohater i narrator w niektórych to Janusz Rudnicki. Są to albo menele, albo ludzie zmagający się z wyzwaniami emigracji: z własną tęsknotą do kraju, nieprzystającą do Niemiec mentalnością, z jakimś absurdalnym przekonaniem o własnym pechu, choć to właśnie oni sami robią wszystko, żeby im nie wyszło.
Jest w tej prozie fantastycznie żywy, dowcipny i dosadny język, jest poczucie absurdu, rozprawianie się z polskimi gębami, co przywodzi na myśl Gombrowicza, jest i zjadliwa ironia wobec "polskości", również w sobie samym, z jednoczesną świadomością i w sumie chęcią bycia jej częścią, co przypomina teksty Mrożka. Jego bohaterowie, ludzie z marginesu, pechowcy, schizoidalne typy, latarnicy polskości za granicą, wcale nie potrzebują obrony, ponieważ: "Polacy en bloc to pierwsza brygada najbardziej cwanych i najmądrzejszych żołnierzy najlepszej ojczyzny na świecie", jak mówi w wywiadzie. Autor twierdzi też, że nie w...