Jakaż to była mocna historia! Nie mogłam się oderwać od działań komisarza Marka Mikulskiego i reszty ekipy, prowadzącej sprawę Zwierza. Piotr Kościelny w rewelacyjny sposób opisał śledztwo prowadzone przez wojewódzką. Do tego trochę informacji z prywatnego życia policjantów, co uważam za niezbędne wręcz dopełnienie fabuły. Powieść idealna, no może poza drobnymi wpadkami redakcji ;-)
Przede wszystkim konstrukcja jest różna od tradycyjnych powieści kryminalnych. Już od pierwszej strony wiemy, kto zabił i obserwujemy przesłuchanie zbrodniarza. Jednak w rozdziale drugim przenosimy się dwa miesiące wstecz i zaczynamy śledzić rozwój wypadków, które doprowadzą nas znów do momentu przesłuchania. A na tych niespełna pięciuset stronach będzie się działo, oj będzie się bardzo DZIAŁO.
Młoda kobieta zostaje znaleziona w kontenerze na śmieci niedaleko stacji benzynowej. Przypadkowy przechodzień, który ją znalazł, dostrzegł również oddalającego się mężczyznę. Na miejsce zostaje wezwana policja, która rozpoczyna śledztwo. Dla Mikulskiego to nic nowego, w końcu to jego praca i co chwilę dostaje informacje o zwłokach. Jednak kiedy po kilku dniach zostają znalezione kolejne zwłoki, tym razem pary młodych ludzi, a przy nich tajemniczy list, Mikun orientuje się, że to nie jest zwykłe zabójstwo. Morderca prowadzi grę i świetnie się przy tym bawi, a policjanci muszą jak najszybciej poznać jej zasady i dopaść zwyrodnialca. Problem w tym, że kolejne ofiary nie mają żadnych punktów wspólnych, nic nie łączy wybranych przez Zwierza ludzi. Dlaczego zatem to właśnie oni musieli zginąć?
Narracja pozwala czytelnikowi obserwować na bieżąco pracę policji, a także działania mordercy. Dialogi są bardzo realistyczne, płynne, wręcz lekkie, choć nie pozbawione wulgarności. Daje się odczuć, że autor wie, o czym i w jaki sposób rozmawiają stróże prawa. Nie jestem specjalistką od policyjnych działań, więc nie mogę ocenić poprawności prowadzenia śledztwa, jednak wszystko wydawało się być profesjonalne.
Bohaterowie stworzeni przez Kościelnego dają się lubić. Jest ich sporo, chociaż większość to postacie poboczne, które odgrywają niewielką rolę w fabule. Na pierwszy plan wysuwają się policjanci z wydziału zabójstw, którym szefuje Marek Mikulski. Autor pomyślał o wszystkim, nie tylko o wątku związanym ze śledztwem. Dopracowane są również prywatne sprawy bohaterów. Dzięki temu stają się oni prawdziwi i bliżsi czytelnikowi.
Podsumowując, całe szczęście, że na mojej półce stoi już drugi tom cyklu o komisarzu Mikulskim, bo jestem bardzo ciekawa, co nowego autor wymyślił dla znanych mi już bohaterów, a także jak zakończy wątki, które w pierwszym tomie pozostały w zawieszeniu.