"Zły pasterz" to świetnie napisany i dopracowany w najdrobniejszych szczegółach kryminalny debiut Michała Wierzby.
Tajemnicze zniknięcie dwojga studentów, budzące niepokój znalezisko archeologiczne i tropy wiodące do nieistniejącej już słowiańskiej sekty. Kim są Czciciele Boga Żywego i czy odegrali jakąś rolę w zaginięciu Kasi i Justyna?
Janek jest bratem Kasi, który musi nie tylko rozwikłać zagadkę jej zniknięcia, ale też stoczyć walkę z samym sobą – z porywczością i demonami, które prześladują go od lat. W prywatnym śledztwie wspiera go emerytowany policjant Horst Miller, dla którego ta sprawa także ma wymiar osobisty.
Lekkość i bogactwo słów, którymi posługuje się autor oraz niesamowity klimat, który udało mu się stworzyć, zrobiły na mnie duże wrażenie. Osiągnął znakomity balans między zwodniczym spokojem a momentami tak niepokojącymi, że cierpła mi skóra. Mimo poruszenia wielu różnorodnych kwestii, od sekty, po przemoc domową, zrobił to niezwykle świadomie i przejrzyście.
Autor zabiera nas do pełnego fascynujących tajemnic świata pogańskich wierzeń, a tłem mrocznych wydarzeń i rytualnych zbrodni jest przede wszystkim Leszno i jego okolice. Powieść zachwyca nie tylko wciągającą, dynamiczną fabułą pełną szokujących odkryć, ale także doskonałymi kreacjami pierwszo- i drugoplanowych bohaterów. Zdają mi się ludźmi z krwi i kości, z wszystkimi ich wadami i zaletami.
"Zły pas...