Ta niewielkich gabarytów książka Janusza Leona Wiśniewskiego to zbiór sześciu niedługich opowiadań dotykających uczuciowej i emocjonalnej strony ludzkiej natury. Wiele lat temu polecił mi ktoś tę książkę. Dziś już nie pamiętam od czego w ogóle zaczął się temat rozważań właśnie nad tym tytułem. Po latach przypomniałam sobie o "Zespołach napięć".
Przez karty tej książki przewijają się: miłość, tęsknota, zdrada, przyjaźń, śmierć, przemijanie. Tęsknota za bliskimi lub za ludźmi, których bohaterowie opowiadań kochają, bądź kochali, stracili lub niedługo stracą. Kruchość ludzkiego życia to motywy przewodnie tych krótkich historii. Historii, które bądź co bądź trzymają bardzo wyrównany poziom. Mile się zaskoczyłam, bo jeśli chodzi o zbiory opowiadań - rzadko się zdarza aby większość tytułów trzymało równy poziom. Przeważnie jedne są mocno słabsze, inne lepsze. I nie ważne czy książkę napisało parę różnych mniej znanych autorów (jak np. "W łóżku z..."), czy noblistka ("Opowiadania bizarne"). Po prostu z tym bywa naprawdę różnie.
O Wiśniewskim podobno mówią, że jest mistrzem krótkiej formy. Ciężko mi porównać, bo muszę zapoznać się z innymi zbiorami jego opowiadań. Jednakże ta "równość" poziomu opowiadań podoba mi się. Każde z nich gdzieś tam głęboko skłania do przemyśleń.
Poniżej moje niedługie, niezdradzające szczegółów wnioski o każdym z tych sześciu opowiadań:
1) "Syndrom przekleństwa Undine" (...