Gdybym nie wiedziała od autorki, że powieść ta ukazała się w 2017 roku, a gdyby książka wpadła mi w ręce ot tak, przypadkiem, to sądziłabym po stylu, że jest to powieść napisana w tym samym czasie co 'Nad Niemnem' Orzeszkowej. Sprawiła to zbyt dobra stylizacja językowa. Zjawisko to samo w sobie jest stosowne i użyteczne w powieści o zesłańcach popowstaniowych, ale zbyt daleko posunięte czyni książkę jakby z dawnej epoki. I tak też jest i tutaj. Przypuszczam, że młode pokolenie poczuje się znudzone takim stylem opowiadania, tą opisowością, tym unikaniem scen, które ciekawią współczesnego czytelnika, czyli miłość, przemoc, konflikty. Tak, wiem, jest tutaj i miłość, i tragedia, ale wszystko jakieś takie poetyckie. Może i trochę czuję się młoda duchem, ale wolałabym już prostacką dosłowność, niż te ciągłe rozmyślania Justyny.
Znakomite opisy życia powstańców, poparte nazwiskami postaci autentycznych to zaleta tej książki, ale tutaj też zaraz kojarzyło mi się to z Newerlym i 'Wzgórzem Błękitnego Snu' oraz 'Leśnym morzem', które to powieści były lepsze artystycznie i nie było w nich tej staroświeckiej frazy.
Książka zadowoli czytelników lubiących klasyczne powieści i dużymi wstawkami opisowymi. Zasób słownictwa w książce i podparcie postaciami autentycznymi zasługują na ukłon i pochylenie czoła.