Agatha Christie to już istna królowa kryminału. Chyba każdy wie przynajmniej ogólnie na czym polegają jej książki, jaki ma styl pisania i sposób na konstrukcję fabuły. Jej powieści mogą się albo podobać albo niekoniecznie. Obecnie sama znajduję się gdzieś pośrodku, pomiędzy tymi dwoma grupami, bowiem z powyższą książką mam pewien problem. Ale po kolei.
Ariadna Oliver to poczytna autorka kryminałów. Nic więc dziwnego, że to właśnie ona układa scenariusz do zabawy na festynie, noszącej tytuł “Polowanie na Mordercę”. Lecz gdzieś z tyłu głowy ma ciągle myśl, że zupełnie sama nie stwarza tej historii, że ktoś ciągnie ją za ręce i wskazuje kierunek, w którym ma się udać. W związku z tym prosi o pomoc popularnego detektywa, Herkulesa Poirot. Gdy Ariadna pokazuje mężczyźnie krok po kroku jaką kryminalną sprawę wymyśliła, okazuje się jest trup… Ale prawdziwy! Czy Herkulesowi uda się rozwiązać tę dziwną sprawę?
Niezmiennie jestem pod wrażeniem, jak autorka stopniowo, krok po kroku potrafi budować napięcie i kreować poszczególnych bohaterów. Czytelnik wręcz wnika w daną społeczność. Bo tutaj ponownie mamy do czynienia z mieszkańcami małej miejscowości, wśród których czai się gdzieś morderca. Samo śledztwo dość mocno mnie zaciekawiło, zwłaszcza że pojawiały się miejscami nietypowe zwroty akcji, których kompletnie się nie spodziewałam. Z wypiekami na twarzy śledziłam losy głównych postaci, ale także tych pobocznych. Nie ma tu miejsca na dwóch takich samych bohater...