Oto Królestwo Niebieskie... w którym nie ma Boga. Oto miejsce, gdzie archanioł sprzymierza się z diabłem. Oto on... Niszczyciel Światów, Miecz Pana, Lewa Ręka Boga. Nad jego głową znów zawisły ciężkie chmury, a w Siódmym Niebie zaległa głucha cisza... cisza przed burzą. Oto Daimon Frey Wiara, Nadzieja, Miłość... To jego grzechy kardynalne Zaprawdę powiadam Ci: Gdy sięgniesz po tę książkę poznasz kolejne siedem grzechów głównych... Lecz czy jesteś gotowy? Ola Szwed, aktorka, Ambasadorka Fabryki Słów Recenzja: Karolina Pyka: DOZA Magazyn Literacki Tom drugi „Zbieracza Burz” to kontynuacja cyklu „Zastępy anielskie” Mai Lidii Kossakowskiej. Cała seria zaczynała się zupełnie niewinnie: pierwszy tom – kilka opowiadań powiązanych luźno ze sobą, tworzących zgrabną, pełną humoru fabułę, w której autorka nie tylko poruszała problematykę wiary w Boga, ale również przedstawiła swoją oryginalną wizję Królestwa Niebieskiego oraz Piekła. Kolejne książki rozbudowywały akcję, aż w końcu doprowadziły do powstania dwóch tomów „Zbieracza Burz”. Nowe postacie pojawiające się na łamach kart kolejnych pozycji cyklu, dobrze już znani starzy bohaterowie oraz rodzące się między nimi przyjaźnie i antagonizmy, to motor napędzający fabułę. Na przestrzeni czterech tomów możemy zauważyć jaka zaszła w nich zmiana. To co intryguje w bohaterach książek to fakt, że anioł nie musi być nieskazitelnie dobry, a diabeł piekielnie zły. W „Zbieraczu Burz. Tom 2” ten dualizm najbardziej widoczny jest wówczas, gdy w grę wchodzą przyjaźń i troska o towarzysza. Przestają się liczyć zasady wytyczone w kodeksach anielskim czy diabelskim, a działaniami zaczyna kierować serce i wolna wola.