„Powtarzały się te same słowa i przynaglenia, jakby chodziło wciąż o bóle, ataki serca, nagłe zasłabnięcia i jakby w mieście nie było zarazy, dla której przyjęła się nazwa – żeby było współcześnie i mniej strasznie.”
Świetny reportaż. Nieraz słyszałem opinię, że jak się chce dobrą książkę „non fiction” to „w ciemno można brać coś z „Czarnego”. Nie zgadzam się z tym. W ciemno to można brać z „Dowodów na istnienie” i „Zaraza” jest na świetnym przykładem.
Jerzy Ambroziewicz w swoim reportażu opisał epidemię ospy prawdziwej, która nawiedziła Wrocław upalnym latem 1963 roku. Nie jest to jednak zwykłe sprawozdanie z ogarniętego zarazą miasta. Autor postanowił swój tekst zbeletryzować, w zasadzie „Zaraza” to powieść na faktach, powieść, leżąca tak blisko prawdziwych wydarzeń jak tylko jakiekolwiek niehistoryczne opracowanie może się znaleźć.
Zarażone miasto poznajemy z perspektywy lekarzy walczących z chorobą , chorych i poddanych kwarantannie. Akcja książki jest niezwykle dynamiczna, tak jak dynamiczny był rozwój ospy; momentami czytało się ją jak dobry thriller (gdy lekarze starali się znaleźć wszystkich potencjalnie zarażonych, odtworzyć łańcuch zachorowań), czasem jak powieść psychologiczną (gdy Ambroziewicz opisuje emocje chorych i potencjalnie zarażonych). Oczywiście trzeba pamiętać o czasach w jakich tekst powstał – 1964 rok, głęboka komuna i to też czuć (znalazło się miejsce dla aktywu partyjnego w osobie dzielnego aktywisty, który godził się poddać kwarantannie aby pomóc zwalczyć defetystyczne nastroje panujące wśród pensjonariuszy izolatorium), ale według mnie nie umniejsza to wartości reportażu, szczególnie, że Ambroziewicz ma naprawdę świetne pióro i w warstwie językowej książka jest świetna – jak Tom Wolfe .
Książkę kończą bardzo ciekawe artykuły specjalistyczne przedstawiające wrocławską epidemię w liczbach – ilość pacjentów poddanych kwarantannie, wyleczonych i zgonów, zaszczepionych i nie zaszczepionych (warto potraktować jako przestrogę dla ludzi, sceptycznych wobec szczepień).
„Czy chcąc się ustrzec ospy, wystarczy pić samą wódkę, czy może trzeba jeszcze zażywać jakieś
witaminy?”.