Dostałam tę książkę od przyjaciółki, gdy widziała, że nie radzę sobie po stracie bardzo bliskiej osoby. Obwiniałam się, rozmyśkałam, czy wszystko zrobialam tak jak należało. Tu dowiedziałam się, że "Wina wmówiona sobie to emocjonalna trucizna.” Książka nie ukoiła mojego bólu, czego oczekiwałam, ale dała pewne wskazówki i rady. Choćby taka "Osoba użalająca się na swj los nie zjednuje sobie sympatii, wręcz przeciwnie, raczej ludzi zniechęca. Bo nawet jeżeli w pierwszej chwili wzbudzi w kimś współczucie i chęć pocieszenia, lecz zwykle go nie przyjmie, bo dalej będzie się nad sobą użalać, to nawet najżyczliwsi po pewnym czasie zaczną mieć dosyć i będą woleli takiej upartej ofiary unikać." Trzeba nad się zastanowić. Niektóre fragmenty nie odpowiadały moim poglądom. Nie można porównywać cierpienia po śmierci najbliższej osoby do utraty pracy. Pracę można mieć inną, a tej osoby już nie.