"Dobrota długo patrzył za ojce. Póty, póki znajomy wyleniały kożuch nie zniknął w poprzecznej uliczce. Niewiele co prawda powiedzieli sobie przy pożegnaniu, nienawykli do serdecznych słów, ale serce Dobka pełne było miłości. Już nie łzawej, nie mazgajowatej, lecz dojrzałej, gotowej do ofiar i poświęceń."