"Zrywa się pani Kunegunda, przepycha między ławkami, wybiega na błonie i nagle staje jak wryta. Bo jak iść? Tyle tam ludzi.... Ważnych. Nieznajomych. Gdzie by zaś śmiała. Nie! Raczej do domu. Ogarnąć ludzi. Nakryć stoły. Utoczyć piwa. Przyjdą przecie. Króla, Kasperkowi goście. Tłum dostojnych gości w ubogim domku."