"Ciszę polnej drogi naruszał chrzęst kroków żołnierza. Małe obłoczki kurzu, wzniecane podkutymi butami, opadały zaraz i tylko rój drobnych muszek towarzyszył piechurowi wytrwale, przez cały czas ożywiając powietrze brzęczeniem. Z gałązek olszyny zwisały tu i ówdzie źdźbła pszenicy. Kołysały się lekko, jak gdyby przed chwilą wóz wyładowany zbożem przejechał tędy i postradał je, przedzierając się przez ten nieduży zagajnik między wsią a młynem, gdzie zawsze w czasie żniwa spłacano haracz drzewom. Żołnierz odruchowo sięgnął ręką po kłos zwisający tuż przed nim i przyjrzał się ziarnu, a potem spojrzał w niebo. Czysty błękit lipcowego popołudnia towarzyszył niefrasobliwym zakrętom drogi, która wiła się wzdłuż młynówki..."