Miałem być kronikarzem oddziału, ale nic z tego nie wyszło. Od czasu do czasu tylko robiłem dość dokładne zapiski, które mi pomogły w odtworzeniu zdarzeń.
Zanim poszliśmy do akcji, w jesienne i zimowe wieczory moi przyjaciele opowiadali swoje przeżycia. Nie notowałem ich, niestety. To, co przedstawiłem, jest tylko rekonstrukcją z pamięci.
W ten sposób powstała ta opowieść pozbawiona właściwie fabuły, ale obfitująca w przypadki dramatyczne, które stworzyły nasz wspólny partyzancki los.