I klops. Pierwszy raz mam taki problem z książką.
"Zaburzenie opozycyjno-buntownicze" to przewodnik dla rodziców spisany przez autorkę Amelie Bowler, która to będąc certyfikowaną terapeutką behawioralną nie potrafiła pomóc własnej rodzinie nie znając diagnozy syna. Opierając się na najnowszych badaniach i obserwacji zachowań z fizjologicznego, neurologicznego, behawioralnego, psychologicznego i socjologicznego punktu widzenia skonstruowała kilka schematów dla rodziców, aby móc określić destrukcyjne zachowania swojego i naszego dziecka.
Czym tak właściwie jest określenie 'zaburzenie opozycyjno-buntownicze'? Diagnoza brzmi ODD (Oppositional Defiant Disorder) i opisuje zachowania z zewnątrz. Co to znaczy? Że dziecko jest bardziej gniewne, destrukcyjne, nieposłuszne, buntownicze i z pobudzonym temperamentem.
"Interwencję behawioralne powinny uwzględniać kulturę i kontekst, i chociaż ten podręcznik czerpie ze źródeł naukowych z całego świata, autorka przyznaje, że pisała go z własnej perspektywy, wynikającej z określonej rasy i płci, a zatem nie reprezentuje on wszystkich kultur i populacji."
I teraz pojawia się problem, ponieważ nie znam spokojnego nastolatka. Okres dorastania to jeden wielki bunt i każdy z nas to przeszedł. Chciało się wtedy zmieniać świat, miało się swoje wizje i cele, a w rezultacie wszystko przeminęło i jako dorośli ponownie będziemy to przechodzić z naszymi dziećmi.
Stąd wymuszanie i wymyślanie nowych zaburzeń, aby tylko móc je zaszufladkować i doszukiwać się głębszych problemów, które są po prostu przejściowym etapem wśród dorastających młodych ludzi nie przekonuje mnie.
Niestety, ale tym razem nie popieram takiej lektury.