Podobał mi się tutaj całkowity obraz historii. Po pierwsze, mamy wykaz osób z książki z oznaczeniem rodzin, czyli kto do kogo kim jest i w jakim wieku. Kolejna strona to rysunek rezydencji od strony architekta, byśmy wiedzieli gdzie są jakie pomieszczenia, a przez to możemy śledzić ich poruszanie się po niej i upewnić, czy w przedstawianiu wydarzeń byli szczerzy. Narratorów mamy tutaj kilku. Każdy ukazuje swoją stronę widzenia, więc i tutaj kto jest spostrzegawczy i poutyka postacie tam, gdzie twierdzą, że byli w konkretnym czasie, ujrzymy jak szczerzy i na ile procent, szczerzy nie byli. Czy każdy tutaj kłamie? Tak, tylko wiele osób ze swoich pobudek. Przede wszystkim chodzi tu o duży majątek, który dostać miał ten, kto spełni oczekiwania właściciela. Nie brał on pobudek miłosnych, a jedynie wyniosłych z hojnością nie tylko portfela. Im z wyżej ustawioną osobą weszła w związek postać, tym większe prawdopodobieństwo, że to ona dostąpi jedynego ogromnego bogactwa. Podejrzewam, że pan i hrabia chciał utrzymać dostatek nawet po swoim odejściu, choć podszedł do tematu od niesprawiedliwej strony. Powody dla których nie każdy wypełnić mógł swój obowiązek było naprawdę wiele. Jedni bali się obciążeń psychicznych, inni żyli z miłości bez statusu, a jeszcze inni stawali na głowie, by ogłaszać sukces małżonków, do którego jeszcze zbyt dobrze nie doszło. Nie zawsze poznajemy zdanie samych zainteresowanych, więc osądzamy ich za sprawą opowieści nam ukazanych. Jak to w święta bywa, t...