"Z magią jej do twarzy" to finał trylogii wyróżniającej się na tle innych. Autorka stworzyła szereg intrygujących, zapadających w pamięć postaci, świat magii, który graniczy z naszym, wraz z jego często bezwzględnymi zasadami, z elementami mitologii słowiańskiej, a przy tym wszystkim przyjemną w odbiorze historię, która zapewnia czytelnikowi wiele emocji.
W tym tomie autorka zaserwowała nam mnóstwo ciekawych pomysłów i koncepcji, z którymi zetknie się Agata, bardzo spodobał mi się pomysł z myszą! A oprócz tego przeżyjecie tu niezwykłe wesele 😂
Widać, że styl autorki staje się z kolejnymi książkami coraz lepszy i jeszcze bardziej gładki w odbiorze, ale w tej części widać też jeszcze inną, najbardziej wyraźną przemianę. Dotyczy ona naszej głównej bohaterki. Agata przestaje być biernym uczestnikiem wydarzeń, na które ma jedynie przypadkowy wpływ. Zaczyna podejmować własne decyzje i działania. Cóż, nie zawsze w pełni słuszne, ale dziewczyna rozwija się i nabiera pewności siebie, co jest po prostu super!
Bardzo się cieszę, że mogłam przeżyć kolejne przygody z postaciami wykreowanymi przez autorkę, wiele z nich bardzo polubiłam i z wielkim żalem się z nimi rozstawałam. Mam nadzieję, że autorka pozwoli nam jeszcze kiedyś ich spotkać.
Jest tylko jeden problem... nie podobało mi się zakończenie tej książki i tym samym serii. Od początku wierzyłam, że będzie inne, wszak autorka tyle razy zaserwowała nam ciekawe i oryginalne pomysły, coś innego niż książkach tego typu. Zaś w ten finał wkradła się jednak sztampa, mówię to z żalem, ale niestety, dla mnie to zakończenie nie było satysfakcjonujące.
Całą trylogię jak najbardziej polecam, ma do zaoferowania wiele ciekawych elementów, a w bohaterach można się zakochać. Ale niestety ja liczyłam na trochę inne zakończenie i chyba podświadomie ignorowałam wszelkie przesłanki, że wydarzy się to, co się wydarzyło 🙈 nie mniej polecam Wam samym przekonać się czy to seria i zakończenie dla Was😁