Po raz pierwszy zetknęłam się ze sprawą makabrycznego zabójstwa w Zrębinie w powieści Zygmunta Miłoszewskiego „Ziarno prawdy”, ale sądziłam, że jest ona wytworem wyobraźni autora. Jednak wydarzenia były tak szczegółowo opisane, że zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem nie są prawdziwe. Google pokazały, że jednak ten koszmar bożonarodzeniowej nocy miał miejsce. Zbrodnia wstrząsnęła mną, nie byłam w stanie zrozumieć, że nikt nie zareagował, nikt nie pomógł tym ludziom, zwłaszcza że wśród nocnej ciszy rozchodził się krzyk Krystyny błagającej o litość. Poza tym świadkowie milczeli jak zaklęci, gdzie było ich sumienie? Poczucie winy? Gdzie człowieczeństwo? Byłam tak zbulwersowana tą sprawą, że nie mogłam o niej zapomnieć, dlatego poszłam dalej w ten temat i wypożyczyłam powieść Romana Bratnego, która opisuje wszystkie wydarzenia, włącznie z rozprawą w sądzie, jednak nie jest to reportaż, a beletrystyka, mimo że autor w posłowiu informuje, że tylko kilku bohaterów, w tym Bolek - kolega zamordowanego Mietka, książkowego Władka, są postaciami fikcyjnymi. Według mnie zmienionych jest kilka innych rzeczy i nie mam na myśli imion, nazwisk, czy nazw miejscowości, ale np. koneksje rodzinne. Jednak w tej książce nie to ma największe znaczenie, a wymowa, która - po części celowo - została podkręcona przez poetycki styl, a także nawiązania do wiary i moralności, szczególnie że większą część historii widzimy oczami Bolka, którego świadkowanie w tym haniebnym czynie, sprawiło, że zost...