W wigilijną noc nic nie dzieje się przez przypadek; to czas cudów, zgody, szczęścia. To czas, w którym nic nie powinno nas dziwić- na świat wylewa się nie tylko dobroć, ale i o wiele, wiele więcej...
Niektórzy z nas utracili swoich bliskich; siedząc przy wigilijnym stole nasze oczy wciąż uciekają do miejsca, które wcześniej zajmował ktoś z rodziny, a teraz już go nie ma. Wierzymy, że może właśnie w taką noc nawiążemy jakiś kontakt, poczujemy bliskość tej ukochanej, zmarłej osoby. Czasem trzeba uważać na to, o czym się marzy... gdyż nieoczekiwanie może się okazać, że życzenie zostało spełnione. Tylko czy na pewno będziemy wówczas zadowoleni...?
Wydawnictwo Zysk i S- ka rozpieszcza w tym roku fanów nieco mocniejszej literatury; jak już wspominałam przy okazji recenzowania Cichej nocy, w okresie przedświątecznym jesteśmy wręcz zalewani cukierkową literaturą, w której to właśnie święta odgrywają magiczną rolę, skłaniającą niejednokrotnie skłóconych kochanków do pogodzenia się. I żyli długo i szczęśliwie, wiecie. A teraz mamy prawdziwą gratkę dla fanów grozy w lekkim wydaniu- Wigilię pełną duchów. Och, jak ja drżałam z niepewności! Nie byłam pewna, czy ta pozycja do mnie trafi, a tak bardzo chciałam ją mieć! Szczęście się jednak do mnie uśmiechnęło i tak oto dziś przybywam do Was z jej recenzją.
Pierwsze co rzuciło mi się w oczy po odpakowaniu przesyłki...