Miłość która prowadzi do zbrodni? Ten motyw w literaturze pojawia się nie raz i zawsze wzbudza w czytelniku mieszane uczucia, bo z jednej strony mamy do czynienia z aktem przemocy wobec innego człowieka, a z drugiej strony dostajemy usprawiedliwienie w postaci uczuć najwyższych czyli miłości – czyż miłość nie jest usprawiedliwieniem?
Ale od początku, Mindy przy okazji upadku na stoku i złamania nogi dowiaduje się, że ma białaczkę, jej rodzice robią wszystko, żeby wyciągnąć dziewczynę z choroby. Kiedy ostatnią deską ratunku okazuje się przeszczep szpiku okazuje się, że żadne z rodziców nie jest biologiczne, Mindy została adaptowana. Zaczyna się wyścig z czasem, ciotka Mindy, Juliet zaangażowała się w poszukiwania biologicznych rodziców Mindy, prawda, którą odkrywa to wierzchołek góry lodowej. Kiedy krok po kroku poznaje tajemnice, które skrywa siostra jej życie może być zagrożone, bo pewne fakty nie powinny nigdy wyjść na jaw.
Kiedy okazuje się kim naprawdę jest Mindy i jak się znalazła u Lauren i Jaspera to akcja zaczyna nabierać tępa, osoba odpowiedzialna za wszelkie zło zostaje zapędzona w kozi róg i pozostając w sytuacji bez wyjścia zaczyna działać impulsywnie, co nie zakończy się dobrze.
O czym jest ta książka, moim zdaniem z pozoru kryminalna historia, opowiada o czymś znacznie głębszym, bo o chorobach psychicznych, ich przyczynach, przebiegu ale też konsekwencjach i nieleczenia, lub nieskutecznego leczenia...