„Wegetarianka“ to stadium szaleństwa, jakie uwypukla szkodliwą stronę patriarchatu, podkreśla znaczenie przemocy oraz ostrzega przed tym, gdzie może skończyć człowiek, gdy nie ma wsparcia.
.
Przejście Yong-hye na wegetarianizm z założenia nie powinno budzić kontrowersji, a jednak cała rodzina reaguje na to szantażem, agresją lub postawą wyższościową. Nikt nie stara się zrozumieć, nikt nie próbuje tak naprawdę o tym porozmawiać. Od razu za to ruszają do ataku. A choć w ich działaniach obecna jest przemoc, to w jednym mają słuszność — w wegetarianizmie Yong-hye jest coś niepokojącego. Psychika kobiety bowiem powoli się rozpada. Przemoc, jakiej od dziecka doświadczała, duszące małżeństwo, gw.ałty, oczekiwania społeczeństwa, brak możliwości decydowania o sobie — wszystko to coraz mocniej zaciska się na szyi bohaterki. Gniecie, uwiera i niszczy. Kawałek po kawałku.
Han Kona stworzyła świat potulnych kobiet, które jedynie w niszczeniu siebie dostrzegają cień szansy na decydowanie o własnym życiu. Egoistycznych mężczyzn, którzy wiele oczekują, ale nic nie dają w zamian. Rodzin, jakie sprawiają ból i generują lęki. Społeczeństwa, które to akceptuje. I jasne, to dobra powieść, a jednak z perspektywy kogoś, kto przeczytał „Nadchodzi chłopca“ czy „Białą elegię“, pachnie zawodem. Spodziewałam się lepszego języka, lepszego pogłębienia problemów, lepszego wyważenia treści, czyli wszystkiego, do czego już autorka mnie przyzwyczaiła, a dostałam coś, co dla mnie wyp...