"Jakieś wołania, krzyki nawarstwiają się we mnie, tworząc gęstą masę, która tkwi w mojej piersi. Wszystko z powodu mięsa. Jadłam za dużo mięsa. To dusze zabitych istot gromadzą się we mnie. Bez wątpienia. Mięso zostało przetrawione i rozproszyło się po moim ciele, a resztki wydaliłam, ale dusze martwych istot gromadzą się w mojej piersi".
W swoim życiu nie miałam styczności z literaturą koreańską, gdy nadarzyła sposobność, aby zanurzyć się w ten nieznany świat, nie wahałam się ani chwili. Książka ta okazała się być niezwykłą, dziwną, specyficzną, a nawet niepokojącą podróżą literacką. Podróżą, która obnażyła różnice kulturowe pomiędzy światem europejskim, a azjatyckim.
Han Kang to urodzona w 1970 roku w Kwangju w Korei Południowej autorka i poetka. Swoją działalność literacką rozpoczęła opowiadaniem "Czerwona kotwica". Od tej pory zdobyła wiele prestiżowych nagród. "Wegetarianka" to jej trzecia powieść i została wydana w 2007 roku.
Konstrukcja książki została podzielona na trzy części, które tworzą spójną całość, a spoiwem łączącym jest kobieta Yŏng-hye. Postać tą czytelnik poznaje z perspektywy trzech osób: jej męża, szwagra oraz siostry.
Pierwsza część przedstawiona jest z punktu widzenia męża, który nie rozumie irracjonalnej zmiany w zachowaniu żony. Trzeba zaznaczyć, iż Yŏng-hye przedstawiona jest, jako osoba zamknięta w sobie, małomówna, a jednak z dnia na dzień postanawia zostać tytułową wegetarianką. Może i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że powodem tej radykalnej zmiany był sen. Sen na podstawie, którego kobieta uwierzyła, że jest bestią. Mąż i rodzina nie są zadowoleni z tego faktu, dlatego też próbują wywrzeć presję na kobiecie i wmuszać w nią jedzenie.
Druga część pisana jest oczami szwagra, który jest niespełnionym artystą. Wciąż poszukuje tego czegoś, co zaskoczy, będzie nowatorskie. I też trudno dopatrywać się w tym jakiejkolwiek dziwności, czy inności, ale inspiracją szwagra jest Yŏng-hye, a raczej jej mongolska plamka na pośladku.
Ostatnia część przedstawiona jest z perspektywy siostry. Yŏng-hye trafia do szpitala psychiatrycznego, a jedyną osobą, która próbuje zrozumieć jej zachowanie jest jej siostra, chociaż akurat z pewnych względów, najmniej powinno jej na tym zależeć. Yŏng-hye wciąż powtarza, że jest nierozumiana, gdy każdy próbuje wciskać w nią jedzenie, aby przeżyła. Ale kobieta twierdzi, iż jest drzewem i nie potrzebuje jedzenia, co tym samym doprowadza ją do procesu destrukcji.
"Wegetarianka" to książka, trudna do zdefiniowania, czy nawet zinterpretowania. Autorka, bowiem zostawiła wiele otwartej przestrzeni, czy też kwestii, nad którymi czytelnik sam musi się zastanowić. To książka polifoniczna, która posiada wiele głosów. O głównej bohaterce ciężko coś powiedzieć, chociażby ze względu, że w samej książce wypowiada zaledwie kilka zdań. Jej obraz malują osoby z otoczenia: mąż, szwagier i siostra. Przyznam, że to bardzo nietypowe rozwiązanie, ale bardzo ciekawe.
Książka posiada symboliczny wydźwięk, bowiem jest to zaduma nad egzystencją ludzką, wolnością, a być może przekroczeniem wszelkich granic i chorobą psychiczną. Tak naprawdę autorka zostawiła wybór czytelnikowi i wyraźnie sygnalizuje, aby to on zdecydował. Dzieło to także się odnosi do naszych wyborów, idei, przekonań, które wbrew pozorom, nie są akceptowane przez społeczeństwo, a najczęściej własną rodzinę, która nawet nie próbuje zrozumieć naszych uczuć, czy potrzeb.
Fabuła "Wegetarianki" jest specyficzna i trudna w odbiorze, ale z drugiej strony wywołuje wiele przemyśleń nad przemijaniem, życiem, które warto przeżyć zgodnie z własnym ja. W książce nie brakuje scen erotycznych i mogę stwierdzić, że po raz pierwszy w powieści takowe sceny zdobyły moją aprobatę i uznanie. Autorka, bowiem w tej sferze, mimo intensywności doznań, nie przekroczyła granic dobrego smaku, ale i myślę, że te sceny miały również swój wydźwięk symboliczny, nie były puste, czy zapychaczami stron.
"Wegetarianka" to z pewnością lektura, która nie każdemu przypadnie do gustu. Jest to, bowiem książka specyficzna, dziwna, a najbardziej trafnym określeniem byłoby słowo psychodeliczna. Tak naprawdę trudno przekazać emocje, czy sam zamysł autorki, jedynym rozwiązaniem pozostaje przeczytać. W moim mniemaniu jest to książka wybitna, dlatego też warto ją poznać i odbyć podróż literacką do świata azjatyckiego, którego wyżyny, nie są być może, wam jeszcze znane.
Recenzja pochodzi z mojego bloga:
http://ksiazkowa-fantazja.blogspot.com/2014/10/wegetarianka-han-kang.html