Cóż to była za przygoda 😍 Powieść od pierwszej strony wrzuca w wir wydarzeń i już nie puszcza. Mamy tu świetnie wykreowany świat magiczny: magowie, alchemicy i wiedźmy żyją obok siebie, podzieleni na dwie frakcje: jasnych i ciemnych. Co sto lat te dwa obozy walczą ze sobą w Grze, w której zyskać można nie tylko prestiż, ale przede wszystkim władzę w Konglomeracie na kolejny wiek. Przepustką do sukcesu jest krew przeciwnika, a udział w Grze jest śmiertelnie niebezpieczny. Tym bardziej, że chęć wygranej jest czasami silniejsza niż przyjaźnie i przynależność do jasnej bądź ciemnej frakcji. Główni bohaterowie są wyśmienicie wykreowani i natychmiast budzą sympatię. Zarówno Warta, " bardzo zła ciemna", jak i tajemniczy Zlatan, zmieniający aurę w zależności od potrzeb. Dialogi między tą dwójką aż iskrzą od ironii i sarkazmu, ale są też dowcipne i pełne humoru. Magia wylewa się tu z każdej strony, tak samo jak tajemnice.
Dlaczego Zlatan postanowił wspomóc Wartę w osiągnięciu sukcesu w Grze? Czy ma w tym ukryty cel? Dlaczego jego dziadek twierdzi, że wszystko jest już ustalone i nie ma sensu walczyć? Czyżby Gra była ustawiona? Po odpowiedzi odsyłam do książki 🙂 Polecam lekturę, to najlepsze młodzieżowe urban fantasy, jakie czytałam od dłuższego czasu. Nie mogłam się oderwać od lektury, aż dotarłam do końca i poznałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Super rozrywka, polecam 😀
[współpraca recenzencka]